Odkryłem na nowo blog Chustki i znowu czytam. Ja wiem, ja wiem, igła w stogu igieł. Ale jak mi się ostatnio śniło, że mam raka, to tak coś właśnie w ten deseń. Bo to jest chyba trochę jak urlop, kiedy po dwóch tygodniach okazuje się, że w sumie przez dwa tygodnie nic się nie zrobiło fajnego i zmarnotrawiło się czas na niczym, tylko, że nie da się powiedzieć, że huj, że na następny urlop pojadę do Grecji, albo na Kostarykę, bo żadnego następnego urlopu już nie będzie.
Miałem kilka rzeczy do powiedzenia, mam jeden komiks do wrzucenia, jedną historyjkę i małe memento, ale jakoś nie mam nastroju. Szef mnie trochę poopierdalał, że mu ważnego maila nie popchnąłem do niego i przeleżał dwa dni nieodebrany. Może i ma racje, ale moim zdaniem sobie zapomina permanentnie o kilku ważnych rzeczach, na przykład, że jestem jakiś tysiąc złotych poniżej poziomu kogoś, kogo można opierdalać o godzinie 20:30 w poniedziałek.
Znalazłem oczywiście w necie kurtkę Kapitana Ameryki za siedemset złotych i teraz płaczę szczerze i gorzko, bo me want. Chcę też bejsbolówkę i komin z Vigiliante Edition gry Watch Dogs, kurwa, coś czuję, że kupię i będzie płacz i zgrzytanie pochwy pod koniec miesiąca.
Taki kawałek mi się przypomniał w związku z tym, że mam więcej odwiedzin bloga z zagramanicy niż z Polszy. Pozdro dla Was, ludki nie z tej wsi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz