Zgubilismy się dziś z Wieskiem troche. Wyjechalismy na krótki szlif i gdzieś źle skrecilismy, bo wywialo nas w jakieś wykurwiska, jak to Wiesiek ujął, bo wydupczysko to mało powiedziane. Pozniej zjedlismy pierogi ruskie i powiedzialem Wieskowi mowę motywacyjną numer siedemnaście tysięcy drugi, a ona zadziałała chwilę, ale pozniej zadzwoniła ta fizda i motywacja rozjebala się w drobne hujki. Teraz piję kapuczino i w sumie tak dumie, gdzie jest ten moment, w którym dwie jednakowo nieuksztaltowane jaźnie kształtują się osobno w tak różnych kierunkach pomimo identycznych warunków.
Piszę z telefonu, dlatego mało polskich znaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz