wtorek, 31 maja 2011

wtorek, 24 maja 2011

Aaa...

Aaa, idź pan w huj z takim końcem. Spodziewałem się fajerwerków, błysku, kurwa, chociaż, a tu nic, tylko jakiś gej z parady z dwoma całkiem niczego sobie koleżankami przemaszerował. Punkt szósta, a nawet minutę przed stałem i czekałem na show, a tu nic, przystanek Dworzec Główny Zachód i szlug bez przekonania dogorywający między palcami.

czwartek, 19 maja 2011

Dare

W ubiegłym roku ocaliliśmy przed malaria ileśtam set tysięcy dzieci.
Teraz będą musiały umrzeć z głodu.

środa, 11 maja 2011

Kosmos

Postanowiłem po latach śmigania w adidaskach, glanach, czy innych trzewiczkach sobie kupić trampki za dychę. Przemierzając przestwór sklepów wyboru natrafiłem nareszcie na hurtownię. Jak tylko tam wszedłem, od razu poczułem zapach, ten charakterystyczny smród chińskiego kleju, równie chińskiej gumy, i kawałka szmaty a w umysł przygrzmociło mi bez pardonu tsunami wspomnień, z dzieciństwa totalnego w stylu wczesnej podstawówki z lekko pachnącą pleśnią salą korekcyjną; podstawówka bardziej zaawansowana, wrześniowy, słoneczny dzień na boisku; zima, gimnazjum i wagary, które jakimś cudem nie zaowocowały odmrożeniem stóp; znów gimnazjum, piwnica u b-boyów i wino z porzeczek, cierpkie, ale słodkie...

- Czuję trampki! - Rzekłem do Magdaleny podekscytowany.
- No, strasznie śmierdzi. - Odrzekła lekko zdegustowana Magdalena.

Trampki za dychę kosztują teraz 15,99zł. i już przy pierwszym założeniu urwałem jedno oczko od sznurówek. Coś świetnego, jak Bóg i partia dadzą, że w lipcu jeszcze będę pracował, to zainwestuję 60zł. w Smithy.

piątek, 6 maja 2011

Filing

To uczucie, kiedy wychodzę zapalić na klatkę schodową i słyszę brzęczenie Radia Kraków w starym głośniku, którym babcie budziła mnie we wakacje jak byłem mały, a później okazuje się, że to tylko latająca mucha.

czwartek, 5 maja 2011

Od wczoraj, na zawsze

Chyba się ostatnio za bardzo przejmuję pierdołami. Przestałem chyba zestawiać, to dlatego. Może. A może nie, nie wiem, a sprawdzić nie ma jak, bo zapomnę.

W każdym razie przejmuję się pierdołami, bo zaczęło mi chyba na czymś zależeć. To jest straszne, to jest dobrowolne ubezwłasnowolnienie, jakbym się obkładał z różnych stron ścianami o tajemniczo brzmiących nazwach przyszłość, chęć otrzymania wypłaty, czy utrzymanie stanowiska pracy, co jakimś cudem zdetronizowało chęć posiadania świętego spokoju, czy pocałujcie mnie wszyscy w dupę.

Jacek się skończył na Kill'em all.

wtorek, 3 maja 2011

Siła

"Cwał Walkirii" hitlerowskim żołnierzom puszczało się w czołgach, żeby ich nahajpować.
Folk bym puszczał buractwu, może by im się fifokować odechciało.

niedziela, 1 maja 2011

Paine is the weakness

Mam jakieś destrukcyjne zapędy czasem. I jak czasem je mam, to mi się wydaje, że dobrze by było cały ten burdel wysadzić fpizdu, jest na tyle bomb. Ale nie atomami, deszcz całej reszty, co tylko mamy niewielkiego. Biały fosfor, burzące, kasetony, te małe, niehumanitarne skurwiele, jebana kanonada i ogólnoświatowy strach, jedność i gruzy.

Jak ludziom za dobrze, to szukają problemów. Te całe Libie, czy inne Iraki dla Europejczyka dwudziestego pierwszego wieku są idealnym rozwiązaniem. Co by bez tego zrobił, co by zrobił, gdyby po pracy nie mógł usiąść przed telewizorem i się poprzejmować? Ślub Karola był raz i dzięki, a konflikty zbrojne trwają, coś wybucha, coś strzela, ktoś umiera, mamy jakiś ruch, jak pieniądz na giełdzie, kupuję dzień dłużej, sprzedaję demokrację kalibru 5,56 milimetra z M4 na baterie.

Pustota.