niedziela, 3 lipca 2011

Kiedyś to były śmieci

Stoimy z Wieśkiem za Delikatesami centrum, w tym samym miejscu, co dziesięć lat temu i jaramy szluga. Po calaku, a jak, bo nas stać teraz, a dziesięć lat temu było i że trzeba było jarać pojarę niekoniecznie suchą i na pytanie "Jakie palisz?" odpowiadało się, że płaskie, albo półpłaskie, bo zależy, jak kto przydeptał.

No i stoimy z Wieśkiem w tym samym miejscu, co dziesięć lat temu, chociaż tu i teraz niewiele ma wspólnego z tamtym; chciałem to opisać, miałem plan, miałem całą historię, ale nie, jednak zostawiam to dla siebie. Menela, który pytał o Staszka, sok marchewkowy za dwa złoty i czekoladę kokosową za złoty trzydzieści, bogactwo przy pierwszym, jak można było zajarać po całym. Kiedyś to opiszę wszystko i gdzieś wydam, zapłącą mi za to, na pewno zapłacą, bo takie książki będą miały branie, tak jak książki o ćpunach, o internetowych, o wojennych, o komunistycznych, o patologicznych, więziennych, tak jak o wszystkich patologiach będą miały brania też książki o normalności, która miała bardzo dużo prostych marzeń i trochę mniej pieniędzy.

Jaramy z Wieśkiem po calaku i pytam go, kiedy ostatnio musiał jarać pojarę. Tak, ja też nie pamiętam. I dobrze jest, i o to wszystkim nam chodziło. I pierdolić sentymenty, o to toczyła się walka i o to ta walka nadal się toczy. I ja mam zamiar wygrać, ot, kurwa, co.

Tak, pamiętam.

piątek, 1 lipca 2011

Jak tak

Jak tak człowiek usiądzie i się zastanowi, to nie ma czasu na wszystko i - koniec końców - wybiera się szluga, siłą rzeczy.

Szef mi sprzedał patent na chorobę lokomocyjną. Zrobić z pępka cipkę i zakleić plastrem. Jak się uda, to jutro przetestuję.