wtorek, 30 kwietnia 2013

Little things

O tym, jak dostałem pracę i dlaczego bardzo często trzeba sobie w życiu powtarzać słowa "i huj z tym", "no i huj z tego, że..." oraz "pierdolić" napiszę przy innej okazji, bo dzisiaj nie mam siły, dzisiaj jestem trochę zmęczony i brudny, bo się nie kąpałem od wczoraj i czuję każdym milimetrem skóry na głowie jakie mam tłuste pióra, jak moje dłonie krzyczą o mydło pomimo tego, że myłem je od rana jakieś czternaście tysięcy dwieście siedemdziesiąt dwa razy i nie, nie jestem pedancik, co używa więcej pudru niż swoja dziewczyna, po prostu nie lubię być tłusty i nie lubię dotykać tłustych rzeczy.

Odkryłem na nowo blog Chustki i znowu czytam. Ja wiem, ja wiem, igła w stogu igieł. Ale jak mi się ostatnio śniło, że mam raka, to tak coś właśnie w ten deseń. Bo to jest chyba trochę jak urlop, kiedy po dwóch tygodniach okazuje się, że w sumie przez dwa tygodnie nic się nie zrobiło fajnego i zmarnotrawiło się czas na niczym, tylko, że nie da się powiedzieć, że huj, że na następny urlop pojadę do Grecji, albo na Kostarykę, bo żadnego następnego urlopu już nie będzie.

Miałem kilka rzeczy do powiedzenia, mam jeden komiks do wrzucenia, jedną historyjkę i małe memento, ale jakoś nie mam nastroju. Szef mnie trochę poopierdalał, że mu ważnego maila nie popchnąłem do niego i przeleżał dwa dni nieodebrany. Może i ma racje, ale moim zdaniem sobie zapomina permanentnie o kilku ważnych rzeczach, na przykład, że jestem jakiś tysiąc złotych poniżej poziomu kogoś, kogo można opierdalać o godzinie 20:30 w poniedziałek.

Znalazłem oczywiście w necie kurtkę Kapitana Ameryki za siedemset złotych i teraz płaczę szczerze i gorzko, bo me want. Chcę też bejsbolówkę i komin z Vigiliante Edition gry Watch Dogs, kurwa, coś czuję, że kupię i będzie płacz i zgrzytanie pochwy pod koniec miesiąca.

Taki kawałek mi się przypomniał w związku z tym, że mam więcej odwiedzin bloga z zagramanicy niż z Polszy. Pozdro dla Was, ludki nie z tej wsi.

niedziela, 28 kwietnia 2013

SingStarscream

Zaczęliśmy śpiewać w SingStara, wycie jak cholera, podobno słychać nawet u Pinkiego. Ale śpiewamy ładnie i z sercem, a wczoraj nawet był Duży z żono i porobili wszystkich na punkty.

Za to Wiesiek jest pierdoła i pije piwo jakby pracował na budowie. Shame on you, Wiesiek, niech cały internet wie.

Nostalgicznie jakoś, pewnie przez tą pogodę. Tak, jestem wieśniakiem i podobają mi się takie kawałki.

sobota, 27 kwietnia 2013

czwartek, 25 kwietnia 2013

Bang, bang

Orientowałem się na temat kredytu samochodowego w moim banku. Jak mi pożyczą 6500, to im muszę oddać 9000. W sumie nie wiem, czego się spodziewałem, przecież nikt za darmo mi nie da.
Za to wypatrzyłem podejrzanie zajebistego Mitsubishi Colta za mocno rozsądne pieniądze i moje polackie geny nakazują mi szukać potencjalnej dziury w rzekomym całym, a że huja się znam na samochodach, to chyba wydrukuję sobie jego zdjęcie z ceną, napisem I WANT TO BELIEVE i powieszę w biurze.
Może uda mi się namówić Wieśka, żeby się przejechał ze mną w łykend obejrzeć go z bliska. Pokopiemy po oponach, pokołyszemy, zajrzymy pod nadkole, a Miro dealer powie, że cena i przebieg do uzgodnienia.

Nie macie nadmiaru gotówki? Oddam, jak babcię kocham, że oddam.

środa, 24 kwietnia 2013

Zodiak

Śniło mi się, że mam raka i lekarz powiedział mi, że mam 4 miesiące życia i ni huja się nic z tym nie da zrobić. Byłem mocno wkurwiony, bo nie odebrałem prawa jazdy jeszcze i nic bym nie poszalał za te wszystkie kredyty, których bym nabrał w opór.

wtorek, 23 kwietnia 2013

Anarchia

Anarchia, rebelia, rewolucja i czołgi, założyłem czerwoną koszulę do zielonego sweterka. Fak de system.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

W drodze


Urząd Miasta wynajął pijarowców do badań społeczeństwa, więc chętnie załapałem się na mini-debatkę targetowaną w młodzież, a co, myślę, odmłodzę się. Pięć minut temu ktoś puścił mi dzwonka, więc oddzwaniam, bo kto wie, może mnie ktoś podrywa, a to ta kobieta od pijaru. Jest, kurwa, firma solidna i z tradycjami, co oddzwaniać każe, huehuehue.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie

Moją kurtkę-wiatrówkę Hugo Boss ze szmat na Zaygmunta za 20zł. z dniem dzisiejszym uznaję za zagubioną. Jeżeli ktoś zna miejsce jej pobytu, to proszę, pomóżcie, bo tęsknię za nią srodze.

Cechy szczególne:

- czarna
- z kapturem
- pomarańczowa podszewka
- napis "BOSS" na lewym cycku
- za mała na każdego prócz mnie

Brazuya

Kurwa, ile można, czyli mody na sukces ciąg dalszy. Stefani wkurwia Ridża, Ridż wkurwia się na Stefani. Stefani jest samolubną suką, do tego jest wredna, agresywna (przylała mu przy kolegach!), nie akceptuje Ridża nawet w 30% (facet ma 26 lat i czai się przed nią z fajkami jakby był w gimnazjum!), do tego nie luzuje mu pieroga. Ma w głowie takie gówno, że wydaje jej się, że życie powinno wyglądać jak na amerykańskich filmach. Ridż rzucił dla niej studia, znajomych, pasje i ambicje, zapierdala w sieciówce jak wół, żeby mieć na benzynę, która zawiezie Stefani gdzie ta kurwa sobie zażyczy. A do tego bez przerwy obraża się na Ridża, wpędza go w ciągłe poczucie winy i wbija mu do głowy, że jest gorszy. Zniszczyła mu w ten sposób sześć lat życia.

Sytuacja wydaje się oczywista, prawda? Również uważacie, że Ridż powinien zostawić tą kurwę na pastwę losu, tak? A on nie, zamiast tego jedzie z nią gdzieś w piękne, niedzielne popołudnie, żeby napsułą mu więcej nerwów i zmarnowała więcej czasu. Nic a nic z tego, kurwa nie rozumiem.

Bo gdzieś poza tym gównem jest kolorowy świat, pełen życia, radości i całej reszty, której Ridż nie dostaje przy tej piździe.

sobota, 20 kwietnia 2013

Bulletproof

Składniki:

4 pomidorki
2 ogóreczki
cukinia
limonka
mięta
lód
sprite
whisky
biały rum
albo
martini białe
a najlepiej
jedno i drugie

Przygotowanie:

Pomidorki, ogórki i cukinię pokrój i wrzuć do miski. Limonkę pokrój na małe cząstki i ugnieć z liśćmi mięty aż zacznie dawać miętą. Dosyp kruszony lód. Zalej whisky, rumem i martini. Uzupełnij spritem. Warzywa wypierdol do kosza, tam, gdzie ich miejsce, a sosik... Sosik jest prima sort...

piątek, 19 kwietnia 2013

Rachunek

Piotrek nie był specjalnie odważny, nie umiał też szybko biegać, a jego instynkt samozachowawczy działał bez zarzutu. Miał jednak nudną, wkurwiającą pracę, potrafił obliczyć wysokość odszkodowania i już cieszył się na te wszystkie gry, które przejdzie przebywając na L4.

PS.Jak Wiesiek zacznie mieć więcej czasu, to przejmie rolę rysownika i już nie trzeba będzie oglądać mojego kaleczenia.

HULK! SMASH!!!

Wiesiek dał dupy na całej linii. Szkoda gadać, patrzeć żal.

Znalazłem natomiast stary tag, na który się właśnie zdecydowałem i odkryłem, że mam nawet stroje do pary, jeden kapitan ameryka, a drugi prawie, że ajron men.
Czek dys aut..



wtorek, 16 kwietnia 2013

Deszcz

Chudy siedział przygarbiony na kanapie i palił papierosa, trzymając go w dłoniach złożonych jak do modlitwy. Cichy dobrze wiedział co to znaczy, więc bez ściągania kurtki nonszalancko wtłoczył mu się w tok myśli, roznosząc przy tym zapach świeżo złapanego deszczu.
- Dałbyś sobie z nią spokój.
- Spierdalaj. - odrzekł mu Chudy rzeczowo, nadal trzymając papierosa w ten charakterystyczny sposób, jakby zastanawiał się, co mogło zepsuć się w jego konsoli.
Cichy rzucił kurtkę na oparcie fotela i zaczął bez skrępowania przeglądać telefon Chudego. Czytał przez chwilę w skupieniu, w końcu rzucił telefon na kanapę.
- No ale co ty sobie konkretnie wyobrażałeś, że co? - zapytał i założył nogę na nogę.
- Której części słowa "wypierdalaj" nie rozumiesz?
- Spierdalaj.
- Co? - zapytał Chudy, tym razem zdradzając ślad zainteresowania.
- Powiedziałeś, żebym "spierdalał", a nie "wypierdalał".
- To różnica?
- Technicznie nie, ale semantycznie już możemy się pobawić.
- To ty spierdalaj się pobawić, a ja sobie tu jeszcze posiedzę. - odrzekł Chudy jakby chciał zakończyć tym dialog, ale Cichy nie miał zamiaru się poddać. Widział to już kilka razy i wiedział, że powinien zastosować jakąś terapię, ale, jak sam się przed sobą niejednokrotnie przyznawał, gówno wiedział o psychologii, więc postanowił sobie, że będzie - metodą eliminacji - szukał odpowiedniej metody na załagodzenie tego delikatnego stanu ducha Chudego. Kilka z nich, w mniemaniu Cichego wymyślnych, zdążyło już nie podziałać przy poprzednich okazjach, postanowił więc, że tym razem wypróbuje coś prostszego.
- Uspokój się, przecież...
- Sam się, kurwa, uspokój, najlepiej gdzie indziej. Ja jestem wkurwiony i bardzo mi z tym dobrze, a w każdym razie nie na tyle źle, żebym miał zamiar coś z tym robić, więc spierdalaj już, wreszcie, daj mi spokój, idź w huj, przyjdź w piątek, zarobiony jestem.
"No, ładnie, to wszystko było jedno zdanie.", pomyślał Cichy z uznaniem i wyjął paczkę lekko już zwietrzałych Marlboro. Zauważył, że papieros Chudego zgasł mu w palcach, więc odpalił dwa i jednego podał Chudemu, on jednak nie wyciągnął po niego dłoni, więc Cichy zaparkował go w popielniczce przed nim i z powrotem oparł się w fotelu.
- Oglądałeś Biga Lebowskiego? - zapytał Cichy, ale nie spotkał się z odzewem, więc postanowił kontynuować. - Chodzi mi o to, że nie możesz się tym ciągle dobijać. Życie toczy się dalej. Są inne rybki w morzu.
Chudy podniósł powoli głowę i popatrzył w stronę Cichego, po czym powoli, ale z energią zaczął cedzić słowa przez zęby.
- Nie, Cichy, zamknij mordę i słuchaj. Pierdolenie o rybkach w morzu zachowaj sobie dla licealistek, bo dobrze wiesz, że to gówno prawda. To tak, jakby złamała mi się płyta z Tekken'em, a ty byś powiedział "Spoko, nie przejmuj się, jest pełno innych gier, na przykład Mortal Kombat", ale dobrze wiesz, że to czcze pierdolenie, bo Mortal Kombat nie jest i nigdy nie będzie Tekken'em, bo nie chcę grać w Mortal Kombat, w Street Fighter'a, ani w żadne, pierdolone Dead or Alive.
Cichy pierwszy chyba raz w życiu nie wiedział, co ma powiedzieć, patrzył tylko na rozemocjonowaną twarz Chudego, której nie znał.
- Chodź się przejść, na zewnątrz pada deszcz. - powiedział tylko, bo wiedział, że już nie wygra. Chudy przetarł policzki i poszli się przejść, bo na zewnątrz padało.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Dziennik pokładowy

Nadal nie stać mnie na samochód, natomiast jem kanapkę z kotletem, bo nie chciało mi się robić nic innego i okazało się to być jedną z lepszych decyzji, które w życiu podjąłem.

Przy okazji decyzji, to Patryk sprzedał człowiekowi (celowo nie wspominam o tym, że narodowości romskiej) rzeczy za 110zł., a ten zapłacił 40zł. i powiedział, że resztę doniesie jutro, na co Patryk przystał. Geniusz przejawia się w przedziwnych formach. Rzecz się działa w piątek, a Patryczek nic się nie chwalił, że człowiek ów doniósł mu pieniądze, więc chyba nie doniósł. Całą opowieść  Patryk zaczął w piątek od słów "Chyba okradł mnie Cygan.", z właściwą sobie zadumą na twarzy.

Niedziele cenię za dostarczanie wspomnień o dobrych klipach z dobrą muzyką.

sobota, 13 kwietnia 2013

Nina

Pospałem sobie dziś, a co.

Z grania Niną nic nie wyszło, niestety. Nie mój, jak to się mówi, rozmiar. Nie umiem grać laskami, w żadnej grze.

czwartek, 11 kwietnia 2013

Ból dupy

Zakochałem się w Toyocie Paseo, na którą mnie nie stać i nienawidzę przez to szczerze świata. W takich momentach wolałbym być rozpuszczonym gnojem, któremu rodzice kupują na urodziny Mazdę 326.

No, akurat, jedzie mi tu czołg?

środa, 10 kwietnia 2013

Rewolucja

Znowu zjebała mi się myszka lodżitecha, niech ją huj jasny kopnie, natomiast w reklamie tabletek z melisą producent zaprasza na "uspokajające ssanie".

Jakby tego było mało podoba mi się kawałek jakiegoś typa, kurwa, z teledyskiem nie dla epileptyków, z jaźwą jakby go karmili miękkim hujem, telepie się i wczuwa jakby co najmniej z obczyzny śpiewał dla rodaków umierających za wolność w ojczyźnie. Ale mi, kurwa, wstyd.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Miłość

Wiesiek w gruncie rzeczy sam przed sobą potrafi się przyznać, że nie wie, na co liczył. Wie natomiast, że już nie liczy.

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Skeczys

To co wielu ludzi nazywa kochaniem polega na wybieraniu jakiejś kobiety i ożenieniu się z nią. Wybierają ją! Przysięgam ci, sam widziałem. Tak jakby w miłości mogło się wybierać, tak jakby to nie był piorun który strzela w ciebie i zostawia cię zwęglonego na środku patio.
- J. Cortazar, Gra w klasy

"Na wschodzie, pośród Nowych Wysp, jest wyspa zwana Szklaną Wyspą, na której żyli ludzie zwani Zealotami, rodzący się w płomieniach, już dorośli, wieku lat około trzydziestu, pełni świadomości, spokoju i harmonii. Wiedzą, skąd przybyli, dokąd zmierzają oraz dlaczego tak się dzieje. Po gwałtownym wybuchu ognia gdzieś na skraju wyspy, powstały z popiołu człowiek otrzepuje się i zmierza ku osadzie, w której żyją podobni mu ludzie, od których to otrzymuje odzienie i dach nad głową, po czym, o nic nie pytając, zaczyna życie wśród społeczności. Nikt nie pyta go, skąd przybył, ani dokąd zmierza, gdyż wszyscy to wiedzą.

Po odkryciu wyspy, gdy pierwsze statki zacumowały nieopodal, a szalupy przybiły do brzegu, Ludzie Ognia, bo tak ich wtedy nazywano, niepewnie, acz bez strachu, przywitali żeglarzy, dając im odzienie, choć byli odziani, oraz dach nad głową. Odkryto tam niespotykany spokój. Ludzie ci nie znali pojęć takich, jak gniew, smutek, czy radość - żyli tylko z dnia na dzień, przetrwanie zapewniając sobie głównie dzięki połowom ryb oraz uprawie rozmaitych warzyw.

Gdy nazajutrz po pierwszym spotkaniu żeglarze po wyjściu z domów nie przystąpili do codziennych obowiązków, Zealoci popatrzyli na nich ze zdziwieniem, lecz z braku możliwości porozumienia, postanowili powrócić do swoich zajęć. Żeglarze uznali ich za lud nieszkodliwy acz dziwaczny, niemający nic do zaoferowania współczesnemu Głównemu Kontynentowi i po dniach około siedmiu, podczas których odnowili zapasy wody oraz żywności, a także byli świadkami codziennie rodzących się w płomieniach ludzi, powrócili na statek i odpłynęli.

Jakiś czas później z Głównego Kontynentu wysłani zostali mnisi w celu nawrócenia Zealotów na właściwą wiarę. Ekspedycja napotkała jednak ścianę ognia otaczającą wyspę na całej długości. Ogień nie dawał dymu, a w jego płomieniach, jak twierdzili mnisi, którzy szalupami podpłynęli możliwie blisko, dostrzec dało się znikające i na nowo pojawiające się sylwetki ludzkie, które jednak nie dawały oznak bólu ani agonii, jedynie zdziwienie oraz niezrozumienie.

Próby przeprawienia się przez ścianę ognia okazały się niemożliwe, nie dawały również wyników próby jej ugaszenia. Porzucono więc Szklaną Wyspę, uznając za niemożliwą oraz nieopłacalną do skolonizowania.

Ogień płonął żywo przez lat około pięćdziesiąt cztery, po czym pewnego dnia okręt kupiecki zauważył, że tam, gdzie zwykle bił blask płomieni, panuje mrok. Posłano kolejną ekspedycję, która nie natrafiła na ani jeden ślad człowieka żywego, jedynie domostwa i narzędzia, pozostawione tak, jakby z dnia na dzień wszyscy gwałtownie zniknęli, nienaruszone, z niewielką warstwą kurzu. Napotkano również rzecz niezwykłą, mianowicie w miejscu, gdzie na skraju wyspy winien leżeć piasek, podłoże stanowiła przezroczysta jak powietrze, twarda oraz zimna warstwa szkła bez skazy, o którą ekspedycja omal nie rozbiła szalup podczas przybijania do brzegu."

Zajebiście lubię stare kawałki, takie mam wrażenie, że je się jeszcze robiło po coś innego niż pieniądze i zabawianie ludzi w remizach przez jeden sezon, jakby się je robiło, żeby coś komuś powiedzieć.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Fiori fajt'n

Ludzki mózg zużywa średnio 40% energii produkowanej przez organizm*. To znaczy, ze coś, co waży zaledwie 2% całej wagi ciała bierze na siebie prawię połowę mocy. Ratio niezłe. Do tego ludzkie oko, przy odpowiednich warunkach atmosferycznych, jest w stanie dostrzec płomień świecy z odległości 14 kilometrów. Średni czas reakcji u człowieka to 250 milisekund, to znaczy, że ćwierć sekundy wystarczy, żeby ocenić sytuację i rozpocząć reakcję. Wymyśliliśmy jak sprawić, by materia wielokrotnie cięższa od powietrza pokonywała siłę przyciągania z taką łatwością, że aż wylądowaliśmy osobiście na Księżycu, a za pośrednictwem maszyny nawet na Marsie. Odkryliśmy liczbę, której nieregularność kryje w sobie każdą rzecz, każde wydarzenie przyszłe i przeszłe zapisane liczbach. Potrafimy przesyłać dane audiowizualne na każdą ziemską odległość w czasie rzeczywistym, a nawet nauczyć małpę angielskiego. No to dlaczego, kurwa, nie blokuję tej niedorzecznie wolnej podcinki Lili, do ciężkiego huja?

System immunologiczny człowieka w dużym stopniu zależy od jego pracy. Listonosze i lekarze prawie nie chorują z powodu chorób wirusowych, podobnie nauczyciele. Ale do placówek oświatowych co jakiś czas dochodzą nowe dzieci, czyli, dosłownie i w przenośni, nowe zarazki. No i przyniósł któryś jakąś ciekawą mutację grypy, a ja się chyba załapałem, bo 4 miesiące mnie tam nie było i nie mam zaptejdowanych danych na temat syfów. W każdym razie zimno mi w stopy, gorąco w plecy i chyba oczy mi się pocą.

Znalazłem 2 tom 19Q4, ale trzeciego nie mogę upolować. Ma ktoś z Was w wersji elektronicznej? Może być PDF.

*Patrząc na niektórych zastanawiam się, czy ich mózg w ogóle zużywa jakąś energię, czy tylko leży sobie w czaszce w stanie wstrzymania, zresztą też na pewno takich znacie.

sobota, 6 kwietnia 2013

Pytanko mam małe do Was

Jak zacznę korzystać z adSense, to uznacie, że jestem kurwą, co chce pieniędzy i sobie pójdziecie, czy może  zostaniecie i czasem nawet klikniecie w reklamę, co by mi jakieś denary spływały na konto?

Ja lubię denary, co Wam będę kłamał, denary, kopiejki, ba, nawet halesze.

Rayuela

Największą zaletą moich przodków jest fakt, że nie żyją. Skromnie, ale dumnie, czekam na moment odziedziczenia tej cechy.
- J. Cortazar, Gra w klasy

Dawno nie czytałem.

piątek, 5 kwietnia 2013

Adolf

Chciałem sobie wziąć na bierzmowaniu Adolf, bo zawsze mi jakoś żal tych złych, co ich nikt nie lubi, ale mama powiedziała, że się do mnie nie przyzna.

Siostrzeniec wybrał sobie Patryk i strasznie się bał, że mu narobię wsi, ale ostatecznie wyszło nieźle, tylko trochę zmarzłem, bo chciałem być ładny i przyszedłem w samym garniaku.

Ale zdrowe te dziewczyny w gimnazjum teraz mają, mazagra.

czwartek, 4 kwietnia 2013

Niebyt


Tak, znowu pracuję w biurze. Do tego na pełny etat, z innymi ludźmi w tym samym pokoju i nie wypada spać publicznie.

środa, 3 kwietnia 2013

Herzklekot

Przeczytałem pierwszy tom 19Q4 Murakamiego i skończył się akurat, jak zaczęło się dziać. Do tego skończyłem Koniec Świata i Hard Boiled Wonderland, który jak dotąd jest IMO najlepszy (razem z Norwegian Wood) i trochę mi się zrobiło pusto, bo to była dobra fabuła, ale skończyła się tak bardzo nie po amerykańsku, a ja jestem zwykłym Polakiem - cebulakiem i lubię tru emerikan hepi end, albo chociaż closed end. Ale co zrobić.

Z braku epubów drugiego tomu 19Q4 oraz jakiejś dziwnej niechęci do zaczynania Brave New World otworzyłem zostawiony pół roku temu gdzieś w połowie jakiegoś opowiadania Świat jest pełen chętnych suk Piekary i od razu sobie przypomniałem, dlaczego przestałem to czytać. To chyba nie chodzi o to, że to jest zbiór opowiadań, bo Wszystkie boże dzieci tańczą połknąłem z radością. Po prostu większość polskich piórmanów ma niezdrową tendencję do rozpompowywania suchych faktów do rangi cudu, spuszczania się nad zwykłymi rzeczami jakby były nie tyle cudowne, bo ja lubię zwykłe rzeczy, ale jakby były równe egipskim bóstwom i trzeba je było czcić na piedestale. No i te opisy idealnych kobiet, kurwa, by chociaż coś zmieniali w różnych opowiadaniach, to nie, wiecznie, kurwa, włosy jak zbóż kłosy i tęczówki jak larwy muchówki.

Nie, to nie jest blog parakrytykancki. Lubię dobre opowieści po prostu. Na przykład taki Stasiuk, ten to się nie pierdoli, tylko wykłada po prostu na czym prawdziwe życie polega i hej, pisze jak mu się wydaje, że jest i trafia w samo sedno.

Ale nie o tym, nie o tym. Otóż w Ergo Proxy, jednym z solidniejszych anime, jakie widziałem, roboty osobiste, które służą ludziom, zaczynają popadać, mniej, lub bardziej randomowo, na chorobę, która daje im świadomość i uczucia. Iggy, robot przyboczny głównej bohaterki, po otrzymaniu tych uczuć nie za bardzo wie jak się nimi posługiwać i rysownik w tym momencie razem z reżyserem i voice aktorem odpierdalają taki kawał dobrej roboty, że pomimo faktu, że obejrzałem to prawie rok temu, nadal jestem w ciężkim szoku.

Ciocia Magi, aktorka oraz wokalistka (niebywała zresztą, pozdrawiam) powiedziała kiedyś, przy okazji jurorzenia w konkursie jakimś wokalnym, nie pamiętam dokładnie, że wykonawca albo mówi prawdę i wygrywa, albo kłamie i odpada. Ja się w zasadzie długo zgadzałem, ale po Ergo Proxy właśnie doszło do mnie, że to nie jest tak, że to jest w zasadzie na odwrót, bo albo ja wykonawcy uwierzę, albo nie. Na filmowirówce ostatniej był film Jezioro, młode małżeństwo się tam rozeszło, bo cośtam cośtam, nieważne, w każdym razie po seansie była dyskusja i kolo z widowni mówi, że on w to nie wierzy, że tacy ludzie nie istnieją, takie historie się nie wydarzają, na co ja mu odparłem, że dupa tam, przecież to są moi sąsiedzi.

No i wracając do Ergo..., o ile cała fabuła oraz anime wielu się nie podoba, a mnie, choć generalnie zachwyciła, to po części też zmęczyła, to jednak Iggy właśnie, pomimo tego, że jest robotem, jest chyba najprawdziwszą postacią, jaką dotąd widziałem.

Bo to, kurwa, trudniejsze jest, niż myślisz.

wtorek, 2 kwietnia 2013

Fcuk

Nie chce mi się iść do pracy. Tak nie, że jutro, w ogóle. Jakby był już koniec świata, to bym się nie obraził. Koniec świata, albo spadek bo ciotce jakiejś, czy kimś podobnym, dwadzieścia-trzydzieści milionów złotych.

Dobrze, że za marzenia się nie płaci gotówką, bo nie mam.