niedziela, 12 lutego 2012

Czem skorupka

No i pojechaliśmy na ten tur, a czułem dobrze, pajonk. Trafiłem w drabince na Wieśka, który sobie chyba zapomniał z kim gra, później na Robsona, z którym wygrałem tak, że sam byłem w szoku, później Rupert, który zagrał jakby się bał, a później Tenshi pomściła Robsona. I w sumie dobrze było.

Z tym, że chyba potrzebuję wolnego. Tak z rok, albo półtorej. Dwadzieścia baniek w totka, i obiecuję ci, świecie z mojej strony święty spokój. Sny o lepszych czasach, podobno ma je wielu.

Tymczasem o północy w idealnym świecie samotne dusze dumają nad kawą i szlugiem, dym nie leci im do oczu, kiepy nie wpadają do kubka i tylko człowieczki chrupią pod butami, bo z chrzęści i stawu stworzone, tendencje wrodzone do chrupania mają.