poniedziałek, 23 września 2013

Irlandia

Staram się we wszystko, co piszę, pakować tyle ukrytych bonusów, ile się da. Błogosławieni, którzy potrafią szukać zdań, które wpisuję, w google, albowiem oni dostaną mini nagrody.

niedziela, 22 września 2013

Semper fidelis

Nieodłączną częścią mojej życiowej filozofii, a konkretnie tej jej części, która polega na dążeniu do bycia takim człowiekiem, jakim chcę być, jest nie tylko robienie rzeczy, które należy w danej sytuacji robić (z zachowaniem buforu dla suwerenności istnień ościennych i tych dalszych), ale też na nie robieniu rzeczy, których w danej sytuacji robić nie należy (z zachowaniem buforu na głeboko metafizyczne uzasadnienia dla wyborów wątpliwej próby krótkoterminowej o dalekosiężnych konsekwencjach).

Z drugiej strony składnikami mojej życiowej filozofii są też beznadziejnie długie zdania, spłycanie czego się da, oraz trzymanie pod ręką marginesu błędu dla każdej myśli i decyzji, więc to nie jest tak, że się powyższym jakoś szczególnie chwalę. Po prostu Bilok dał wczoraj po pijanemu koleżance trzysta polskich złotych za pokazanie cycków i uznałem to za dobry kontrast dla swojej własnej hipotezy na temat tego, jak powinien wyglądać nietzscheański nadczłowiek.

Pracuję sobie ostatnio radośnie z katarem i bólem gardła, bpeców.i innych rzeczy od siódmej do dwudziestej i nadal nie złamało to we mnie wiary, że jest czas siania i czas zbiorów. Wspominałem, że nie miałem w tym roku urlopu?

czwartek, 19 września 2013

Głową do góry

- Życie jest książka fabularno historyczna, w której ktoś zawarł ukryte detale. Zwykły śmiertelnik nigdy ich nie odczyta.
- Masz na myśli, konkretnie, co?
- No wyobraź sobie na przykład sytuację, w której siedzisz w poczekalni szpitalnej, a w wiszącym pod sufitem telewizorze leci jakiś tam serial i w tym serialu pada odpowiedź na pytanie, na przykład, o miłość, znaczy co to jest.
- Usłyszałeś definicję miłości w serialowym dialogu, siedząc w szpitalnej poczekalni?
- No.
- I jak ona brzmi?
- Miłość to takie coś, co sprawia, że wszystkie piosenki mają sens.

środa, 18 września 2013

Smoke on the water

- Świadomość! - uniósłszy palec wskazujący ku niebiesiom, Konstanty ryknął do Zgromadzenia i niezwłocznie zapomniał, o czym miał przemawiać, gdyż zawartość krwi w alkoholu zmniejszyła mu się geometrycznie tuż po powstaniu z siedziska.
- Świadomość... - powtórzył, mniej już pewnie i, machnąłwszy ręką, usiadł i powrócił do napitku.
- Konstantemu chodzi o to - nieoczekiwanie podjął, milczący jak dotąd, Gerwazy - że z życiem nie można, jak mawiają mnisi z krajów Czyngis Chana, w tańcu się pierdolić.
Zgromadzenie popatrzyło z zaciekawieniem, a Jacenty, choć z wyglądu trzeźwy jak gdyby w życiu wypił tylko tyle, ile musiał, dostał gwałtownej czkawki i pokornie osunął się w fotel, rzucając jedynie, przerywane czkaniem, nauki o pingwinach birmańskich, co to liczyły sobie nawet metr i połowę, ale nikt nie zwrócił uwagi.
- W tańcu, mój drogi, pierdolić nie można się w ogólności. - Pewien swego Felidiusz wyrzekł swoje trzy grosze, ale i przez to musiał wyjść do sali tronowej, bo już prawie ulało mu się na szaty. Jacenty odprowadził go podskakującym wzrokiem i już nawet chciał coś powiedzieć, ale potężne czknięcie zgasiło jego zapał.
- To przez zimne piwo, pewnikiem. - Pouczył go Jan Sebastian.
- Świadomość, proszę ja was, tym się różni od wiedzy, że człowiek światły, gdy wysłać go po flaszkę, godnie powróci z dwoma. Świadomy zaś dołączy do nich zbawcze piwka, które ukryje na dzień jutrzejszy w skrytce tajemnej, by poranne cierpienia nie trwały dłużej niżby potrzeba.
Tu stała się rzecz przedziwna, gdyż słowa te, które z kolei przyszły od Bonifacego, obudziły we wszystkich drzemiącego dotąd poszukiwacza, i nawet czkający Jacenty znalazł pod stołem papierosa oraz zadaszony nocleg.

wtorek, 17 września 2013

Final home

Czytam Chustkę. Egen. I mam niejasne wrażenie, że gdybym siebie poznał gdzieś kiedyś, to bym sie nie lubił. Natomiast Mondeo szefa chodzi cudnie. Takie sprzęgło mógłbym mieć, choćby pod biurkiem. Wciskałbym sobie przed pierwszym, żeby sobie przypomnieć jak to jest mieć klimatyzację i podgrzewaną przednią szybę.

Mój szef jest ciekawy człowiek. Zatrudnia gościa ze schizofrenią i depresją maniakalną, innego z jakimś, na oko, minus 50 dioptrii i kolorem oczu jak rasowy husky, jeszcze innego z jakimś niedoprecyzowanym P2, no i mnie. Poza tym jeszcze kilka innych osób, większość z różnymi papierkami. Z gruntu fajni ludzie w sumie.

Paweł wymienił Jeepa za Golfa IV z wieśniackim diabełkiem na tylnej klapie. Szef chciał go zdrapać, ale zobaczył, że odchodzi lakier, więc stwierdził, że da Pawłowi na malowanie. Może odkupię Golfa i pomaluję za darmo?

Śniły mi się dziwne rzeczy, dawno zapomniana koleżanka coś mi opowiadała, a ja chciałem mieć w dupie, knajpa i że poszedłem do knajpianego wc w samych bokserkach typu "obciskacze chudej dupy".

Wcale nie chcę spać. Mam wrażenie, że marnuję czas, że powinienem wejść do autobusu i wystrzelić się gdzieś, gdzie zapomniałem o czymś ważnym, albo, bo ja wiem, zrobić coś konkretnego, że coś mnie omija, że o czymś ważnym zapomniałem, o jakimś elemencie układanki, który sprawia, że życie jest godne tej nazwy. Ludzie wkoło zaręczają się, płacą OC i spłacają kredyty, albo robią jakieś FAJNE RZECZY, and I'm just sitting here, masturbating.

Wydaje mi się, że gdyby babcia miała wąsy, to by była babą z wąsami.

piątek, 13 września 2013

Obława

Męcze Braci Karamazow, idzie mi średnio, bo nie mam czasu. Za to staw w serdecznym palcu lewej dłoni zacząl dziwnie pracować. Przy zginaniu zaskakuje i nie chce sam się wyprostować. A ten paluszek jest mi przecież potrzebny. Inne zresztą też.

Miałem do powiedzenia coś sensownego, ale zapomniałem.

środa, 11 września 2013

Just wanna touch her

Dorosłość zaczyna się, kiedy myśl o tym, że może jutro świat rozpadnie się w drobne hujki jest bardziej ekscytująca od nadchodzącego weekendu.

Tak myślę.

Myślę też, że jeśli człowiek tworzy wszystko na swoje podobieństwo, a przecież człowiek tak właśnie robi, i taki na przykład komputer potrafi nagle zacząć piszczeć i wyjebać błąd na poziomie biosa, to takie coś mówi bardzo wiele o ludzkiej psychice.

Lubię wieczorne balkony.

niedziela, 8 września 2013

Blame

- Chciałem, rozumisz, życia lirycznego, jak u Rimbauda, czy Cortazara, gdzie wredna kawa i migocząca żarówka stanowią nie tylko środek, a cel cały. Gdzie długie noce, akompaniując deszczem walącym w parapet stanowiłyby nie post scriptum bajań starczych, a samo bajanie właśnie, żeby można było w milczeniu, ale razem, wspominać słoneczne źdźbła trawy w ustach, mrówki w podwiniętych rękawach koszuli, jakieś kurtki pod tyłkiem na mokrej ławce, albo chociaż zmarznięte dłonie po rycerskim oddaniu rękawiczek. Tymczasem świat zafundował nam wszystkim etat i smutne jak pizda marcowa marzenia o ekonomicznym silniku diesla, który pali na dotyk nawet w największe mrozy. Mówię ci, na tym świecie jest tyle martwych dusz, że w tych czasach Gogol nie napisałby nawet linijki tekstu. Gdzie jest Woland ze swoją świtą, gdzie się podziały wszystkie Małgorzaty, które nie dałyby zmarnieć swoim Mistrzom w wilgotnych lochach hipermarketowych magazynów, w więzieniach dziesięciogodzinówek taśm produkcyjnych, w celach biur i urzędów, w masochistycznych fabrykach swoich własnych działalności? Kto uwolni dialogi Piłatów i Lewitów z umęczonych umysłów? Pamiętam czas, kiedy każdy spór podważający boską nieomylność dawał to łaskoczące uczucie znaczenia, kiedy nawet dysputy o wyższości Księżyca nad Słońcem były ważne, choćby dlatego, że ktoś je prowadził. Kiedy marzenia miały sens. A teraz? Nylon, plastik. Wstań, ogól się, klep w klawiaturę, syp cement, prowadź samochód, układaj płytki, skanuj artykuły, dzwoń, a przy tym cały czas powtarzaj sobie, że jesteś wolny i realizujesz się wedle własnej wizji.
- Nooo... Przejebane.

Trzeba mieć chaos w sobie, żeby urodzić tańczącą gwiazdę.

czwartek, 5 września 2013

Twisted nerve

Sąsiad z dołu cichcem wmyka się do domu, pociągając wcześniej nosem. Dostałem pióro, którym nie mam kiedy pisać. Wyobrażam sobie krakowskie MPK, które toczy się nawet o tej porze, niewzruszone potocznym brakiem sensu. Swoistą zniewagą dla chaosu to jest, bezczelne to jest, a jednak ten obraz ma w sobie coś nostalgicznego, jak ta scena w Ghost Dogu, w której Raymond pokazuje Ghostowi jak jakiś Hiszpan konstruuje łódź na dachu swojego domu. Wydaje mi się, że za takie właśnie rzeczy można zostać ukaranym w jakimś logiczniejszym świecie. Bo kto to, kurwa, widział, żeby robić coś przeznaczonego do rozbiórki, zakopania i rozdziobania przez larwy muchówki.

Nie szukasz przypadkiem chłopaka? Yes, you.

Błogosławieni senni, albowiem oni zdrzemną się niezadługo.

środa, 4 września 2013

Night on earth

Czytałem kiedyś o pamięci pierwotnej, która czyni nam z życia parafrazę. A jak byłem w sobotę słusznie już najebany, to miałem całkiem wtedy logiczną teorię na temat symbolu Hello Kitty jako współczesnej swastyki. Niestety, zdążyłem zapomnieć.

Nie musisz mówić mi, że pamiętasz,
Ja również pamiętam...

poniedziałek, 2 września 2013

3:44

- Nawet dobrze wyglądasz, z tym zarostem i w spodniach w twoim rozmiarze.
- Mówiłem ci, odpowiednia ilość gotówki i czasu z każdego może zrobić przystojniaka.
- Dokładnie!
- Dlatego mówiłem ci, że nie patrzy się na wygląd.
- To na co?
- Na osobowość, kurwa. Tego jednego nie da się kupić.

niedziela, 1 września 2013

Bountiful sea

Attack on titans oglądamy i bardzo mi się podoba sposób przedstawienia głównego bohatera w formie tytanicznej. Piękny ten wrzask ma, to wkurwienie. Ja to szanuję.

Dostałem na urodziny osiemnaście par skarpet i dzień urlopu. Między innymi.

PS. Z palcem wszystko w porządku.