poniedziałek, 30 listopada 2009

F CK YEAH!

Pani Aleksandrze Kwaśniewskiej gratulujemy podjętej decyzji. Pan David Beckham-wannabe nie był pani wart. Natomiast jeśli byłaby pani zainteresowana wejściem w posiadanie całkiem sprawnego, inteligentnego, zabawnego, ale nie śmiesznego, oszałamiająco przystojnego i świetnie zapowiadającego się mnie, to proszę o niezwłoczny kontakt mejlowy, odpowiedź gwarantowana.

niedziela, 29 listopada 2009

Nawet, gdy są złe, to się budzisz

Śniło mi się, że wraz z kilkoma bliskimi znajomymi okradaliśmy kogoś, bądź coś, nie jestem do końca pewien, bo śniłem to na boku, w każdym razie robiliśmy to w właściwy mi, prawdziwie szarmancki sposób, a na końcu nawet przebraliśmy się za kobiety i moje kudłate nogi zalotnie wystawały spod małej czarnej.

Dlaczego tak mało dziwi mnie, że mamuśka właśnie ogląda Gang Olsena, który zaczeli wyświetlać kilka minut po Makłowiczu, kilka minut po mojej pobudce?

sobota, 28 listopada 2009

Złota Locha

Babilon babilonem, zło złem, elyta elytą, ale jeśli istnieje lepsze tanie gówno niż whisky-wannabe Golden Loch z biedronki, to ja chętnie spróbuję.

czwartek, 26 listopada 2009

Majstersztyx

Po obejrzeniu Trylogii po tylu latach, z Animatrixem w antrakcie między pierwszą, a trzecią częścią stwierdzam, że tak technicznie, jak i merytorycznie, całość nie traci ani volta z mocy, jaką miał przy premierze. Bo Matrix to coś więcej, niż film. Matrix to religia, ideologia i kult.
Why? Why do you do it? Why get up? Why keep fighting? Do you believe you're fighting for something? For more than your survival? Can you tell me what it is? Do you even know? Is it freedom? Or truth? Perhaps peace? Yes? No? Could it be for love? Illusions. Vagaries of perception. The temporary constructs of a feeble human intellect trying desperately to justify an existence that is without meaning or purpose. And all of them as artificial as the Matrix itself, although only a human mind could invent something as insipid as love. You must be able to see it. You must know it by now. You can't win. It's pointless to keep fighting. Why? Why do you persist?
Bo tak mi się podoba.

wtorek, 24 listopada 2009

Dym

Kupiłem sobie paczkę fajek. Zawsze podbudowuje mnie świadomość posiadania paczki solidnych, pachnących Marlboro, czy Westów z wyraźnie nadrukowaną nazwą na każdym papierosie. To przyjemne, wiedzieć, że życie jeszcze przez okres conajmniej dwudziestu papierosów może mnie pocałować w dupę.

A później się zobaczy.

poniedziałek, 23 listopada 2009

VR

Różne religie (Various Religions, Shitty happening, płyta dostępna od szóstego grudnia dwatysiące któregoś tam roku) pozwalają w różny sposób tłumaczyć sobie różne rzeczy. Weźmy takie nieszczęście, że na przykład komuś coś nie wychodzi w życiu, i popatrzmy na to z perspektywy różnych religii.

Katolicyzm - Nie wychodzi mi, bo na to nie zasłużyłem.
Hinduizm - To już kiedyś mi nie wyszło.
Judaizm - Dlaczego to nie wychodzi akurat mnie?
Konfucjonizm - Konfucjusz mawiał: To ci nie wychodzi.
Buddyzm - To, że mi nie wychodzi jest tylko iluzją.
Islam - Jeśli mi nie wychodzi, to taka jest wola Allacha. Lepiej wezmę zakładnika.
Teleewangelizm - Nie wysłałem pieniędzy, więc mi nie wychodzi.
Agnostycyzm - Może mi wychodzi, a może nie.
Protestantyzm - Będzie mi wychodziło, jeśli będę pracował ciężej.
Hare Krishna - Nie wychodzi mi, Rama Rama Ding Ding.
Rastafarianizm - Dymię sensi dla czilałtu.

Jak więc widzimy, różni ludzie różnie tłumaczą sobie to, że są po prostu do dupy.

Cholera, czasami fiszyzm jest naprawdę bezużyteczny.

sobota, 21 listopada 2009

Hermetyczny żart

Jak często można używać słowa niesłychanie podczas jednego wykładu?

Niesłychanie często.

Niektóre indywidualne zwyczaje można znieść. Inne zamieniają człowieka w pacyfistę z-ups, pardon-niesłychaną wręcz chęcią pacyfikacji. Najlepiej przy pomocy Colt'a 1911 z amunicją o miękkiej, płaskiej, ołowianej główce.

wtorek, 17 listopada 2009

Poczucie humoru

Naprawdę cieszy mnie istnienie instrukcji awaryjnego wysiadania na dziesięciu tysiącach metrów. To miłe, że nawet w razie takich wypadków jest ktoś, kto poradzi człowiekowi, aby ten zachował poczucie humoru.

Proxy

Cogito ergo dubto.

niedziela, 15 listopada 2009

sobota, 14 listopada 2009

Babilon rox0rz

Z okazji sobotniej nocy, słabej lokalizacji mediów w hoście [MU] w wyszukiwarkach, bezsensownego transferu z [RS] i gorszą wersją aspiryny w polskich aptekach ogłaszamy wszem i wobec, że PIERDOLIMY IDEALIZM, jesteśmy BABILOŃCZYKAMI, kochamy KOMERCJĘ, DOBRA MATERIALNE, DOCZESNE, oraz PIENIĄDZE i jeśli jakiś skurwiel powie, że BABILON jest zły, a JAH to wolność i ogólnie WYZWÓL SIĘ CZŁOWIEKU Z OKOWÓW CYWILIZACJI, po czym włączy swoją empetrójkę ze ściągniętym z internetu Bobem Marleyem, to już my go wyzwolimy, normalnie nic mu z Babilonu nie zostanie, poza majtkami i skarpetkami.

Chwała Ci, o wielki Babilonie! Chwała Ci za wzmacniacze smaku i spulchniacze w chlebie. Chwała Ci za darmowe media w internecie i chwała Ci za telewizję. Chwała Ci za środki transportu, bo gdyby rasta mieli większą władzę od Ciebie, musiałbym zapieprzać na studia siedemdziesiąt kilometrów butami. Musiałbym płacić za oglądanie filmów, a nawet bym nie musiał, bo żadnego filmu by nie było, wszak środki masowego przekazu, elektronika i media to zło Babilonu, tak twierdzą syjoniści.

Chwała Ci, o wielki Babilonie również za wojny, bo dzięki nim mamy napęd rakietowy, telewizję na żywo, mikrofale w mikrofalówce karabin snajperski M-107 Barret i kilka innych przydatnych rzeczy, dzięki którym niestraszne ludzkości odległości nawet kosmiczne, informacje docierają do nas błyskawicznie, podgrzewanie nie wymaga zaprzęgania do pracy gazu, ani innych paliw wyczerpywalnych, a terroryści nie są zagrożeniem nawet, jeśli chowają się za ceglanym murem, półtorej kilometra od strzelca.

Chwała Ci, o wielki Babilonie. I życzę Tobie oraz całej ludzkości, aby Twa chwała nigdy nie przeminęła, aby Twój blask nigdy nie zgasł, aby rasta i inni Tobie przeciwni nigdy Cię nie zdetronizowali i życzymy Ci, aby dzięki Tobie wynaleziono jeszcze więcej przydatnych rzeczy(na przykład brak limitów na [MU] i wbudowaną wyszukiwarkę w serwisie). W geście hołdu umieszczę tu mocno babiloński kawałek, pełno w nim elektroniki, syntezacji i wszystkiego oprócz naturalności.



A przede wszystkim życzę Ci, abyś hojnie obdarzył mnie swoimi bogactwami, najlepiej za darmo. Amen.

piątek, 13 listopada 2009

Mędrca szkiełko i oko

Naprawdę wierzysz, że żeby rozumieć, trzeba wiedzieć? Że żeby docenić, trzeba wiedzieć? Że wiedza jest wymogiem stawianym przez to, co dobre, że wiedza to okup, który trzeba płacić, by móc postrzegać w pełni, by mieć wszystko, co można dostać i dostać wszystko, co oferują nam ci, którzy jeszcze coś nam oferują, którzy jeszcze mają coś do zaoferowania?


Naprawdę wierzysz, że trzeba wiedzieć?

Słuchajcie...

Słuchajcie kobiety, może nazwiecie to schizą,
Lubię dobrą telewizję, miałem ten telewizor...

Po czterech latach rozłąki mama stwierdziła, że chce telewizor. Oglądała wczoraj do północy.

środa, 11 listopada 2009

Lektury

W szkole są lektury. Wiadomo. Na studiach też. Czasami lektury w formie filmów. Czasami w większości w takiej formie. Ponad 70 filmów do obejrzenia. Wszystko w porządku, dopóki są to filmy ogólnodostępne i można je zobaczyć bez wchodzenia w konflikt z prawem, bądź, co sprytniej, wchodzenia w konflikt z moralnością. Jednak kiedy czegoś nie da się znaleźć w internecie, to zaczynam przeklinać Babilon, że jego wynalazki zła są tak bezsensownie niedopracowane. Gdzie, pytam się, gdzie w tym momencie jest Szatan? Dawać mi go tu i niech natychmiast zuploaduje na jakimś mirrorze wszystkie filmy z okresu 1888-1930 roku, skurwiel, tylko w avi, pliki do 700mb, bo nie mam nagrywarki dvd...

PS.Złu dziękujemy za chemię, która sprawia, że zwykła, czarna herbata z supermarketu po 1,89zł. za 80 torebek smakuje i pachnie jak najlepszy earl grey.

wtorek, 10 listopada 2009

Besides

Poza tym Andrzej Stasiuk w Taksimie jednym zdaniem zamknął mój pogląd o dzisiejszej młodzieży, która jeździ w kółko tuningowanymi samochodami, bo nie mają gdzie pojechać i wydaje im się, że tak właśnie wygląda prawdziwe życie pełne ekscytacji*.

*Cytat z pamięci, raczej niezbyt dokładny.

Komiks

Literatura czytana przez młodzież zawsze była wyznacznikiem kierunku buntu pokolenia. Podejrzewam, że w ten właśnie sposób zrodziło się pokolenie JP. Nie, nie II.

poniedziałek, 9 listopada 2009

Consensus

No więc przemyślałem to, co na temat słowa zajebiście opowiedział mi i nam pan doktor językoznawca i jednak nie miał do końca racji.

Otóż słowo zajebiście jest powszechnie używane jako określenie czegoś bardzo fajnego, bądź czegoś co nam się bardzo podobało, przykładowo te buty są zajebiste, bądź ale zajebista dupa. Wg pana doktora określenia te nijak mają się do rzeczywistości, ponieważ etymologia słowa zajebiście (o tym było ostatnio) nijak nie pozwala go odnieść do butów, czy dupy, choć dupa niewątpliwie może mieć coś wspólnego z jebaniem, ale osiągnąć konsekwencji jebania raczej się jej nie uda. I to wszystko jest niezaprzeczalna logika żelazna i nie ma co do tego wątpliwości. Jednakże przemyślałem sprawę i ta logika okazała się żelazna jak dzisiejsze dziewice, czyli wszystko dobrze, dopóki nie spotkają mnie. (Tutaj salwy uzasadnionego śmiechu, oklaski i słowa zawiści w stylu tyś widział dziewicę, chyba w lustrze proszę sobie zostawić na koniec tekstu.)

Zajebiście niezaprzeczalnie pochodzi od czasownika jebać, którego tryb dokonany zabrzmi zajebać co w konsekwencji powoduje, że jeśli ktoś powie, że na jakiejś imprezie było zajebiście my powinniśmy pomyśleć, że na tej imprezie nie przeżył nikt, a opowiadającego jakiś podmiot jebiący zostawił przy życiu, by ten opowiadał, co się tam stało, niczym ten Quentin w Desperado, czy kamera w Natural born killers. Tak, zgadzam się z Wami, taka metafora imprezy ma znakomitą rację bytu, jeśli za podmiot jebiący podłożyć alkohol, a za zajebanie popularnie nazywanego zgona, którego chyba każdy z nas kiedyś zaliczył. Jednak nie metaforycznie, a sensu stricto, wyrażenie to nie ma możliwości wywołać w nas uczuć innych niż strach i wyobrażenie o trupach znajomych, którzy nas na rzeczoną imprezę nie zaprosili, szczęście w nieszczęściu. Jednakże...

Jeśli darujemy sobie tryb dokonany i słowo zajebiście odetniemy zupełnie od orzeczenia, a potraktujemy jako epitet, że tak powiem, wykonalny, to możemy dojść do ciekawych wniosków. Otóż jeśli zajebiście potraktujemy jako określenie nie samego nawet podmiotu, a określenie funckcji, możliwości i właściwości podmiotu, to możemy dojść do wniosku, że coś, czy ktoś jednak może być określony per zajebisty, bądź zajebiste i nie będzie to błąd. Przykładowo możemy z czystym sumieniem powiedzieć, że

Bóg jest zajebisty.

Dlaczego? Bo Bóg, wg bajań kleru, jest kimś, kto bez specjalnego wysiłku może nas wszystkich zajebać. Zgadza się? No. Idąc tym tokiem, musimy jednak przyznać, że buty w żadnym razie zajebiste być nie mogą. Zajebista może być na przykład noga, która owe buty nosi, bo może noga ta kogoś skopać na śmierć, znaczy się zajebać właśnie, szczególnie, jeśli jest to noga na przykład piłkarza jakiegoś typu Ronaldo (nie, nie Cristiano), bo taka noga mogłaby trafnym kopnięciem zajebać niejeden łeb. Tak? Wszystko jak dotąd się zgadza? No, to świetnie.

Teraz sprawa podejścia do pojęcia. Otóż o ile chociaż mniej więcej usprawiedliwiłem powyższym dużą część przypadków, w których używano zajebiście źle, tak reszty usprawiedliwić się już nie da, ponieważ pomimo samego zastosowania naszego słówka jest też jego ładunek energetyczny, a ten zwykle jest pozytywny, co w przypadku tego słowa nie ma racji bytu w ogóle. Innymi słowy nie możemy kojarzyć słowa zajebiście i używać go do określenia właściwości pozytywnych oraz wyrażenia równie pozytywnych uczuć. Przykładowo możemy powiedzieć, że Bóg jest zajebisty i w tym wyrażeniu powinny być uczucia różne, z szacunkiem, podziwem i jakąś dozą bojaźni włącznie, ale nie powinno być krzty radości, bo nikt z nas nie cieszyłby się, gdyby był zajebany. Również się zgadzamy? Toteż jeśli ktoś powie nam, że impreza była zajebista, to owszem, może to zrobić, ale my mamy święte prawo do poklepania go wtedy po ramieniu i wyrażeniu współczucia (co jest totalną bzdurą, ale o tym kiedy indziej) i już bardziej szczerego rozradowania się, że nas na tej imprezie nie było.

I to zasadniczo by było na tyle. Że niby zajmuję się pierdołami? Pff. Pierdzę ogólnie w Waszym kierunku, o piewcy postępu i konstruktywności, bo jeśli ja się tymi pierdołami zajmuję, to i Wy, czytając je, równacie z moim poziomem. Gratuluję.

Poza tym widok pana doktora, który wybałusza oczy i mówi do mnie Kurwa, człowieku, no co Ty pierdolisz, Bóg jest zajebisty? Ja pierdolę! jest absolutnie bezcenny.

Nara.

niedziela, 8 listopada 2009

Memento

Jesteśmy zaściankiem Europy, w którym nic nie jest tym, czym jest. Żyjemy w czasach jednorazowości, bez godności, honoru i wstydu, chwaląc się tym na dodatek, jakby co najmniej było czym, nadymamy się, jacy to jesteśmy lepsi, więksi, bardziej mak, mtv, glamour i logo. Rzygać mi się tym chce, bo gdzie nie spojrzysz, tam reklamy, krzyczą, świecą i pachną, kup mnie, kup mnie, nietutejszy skurwysynu.

Wszystko już jest na sprzedaż, bezimienne, jednorazowe, wszystko jest już atrakcją turystyczną, wiara, nadzieja, miłość, życie, wszystko można kupić i nic już nie może spełniać z godnością swojego zadania, bo wszystko ma do siebie przyklejoną oczojebną cenówkę z wartością produktu, bo tym właśnie jesteśmy, tym właśnie jest to wszystko, produktem, który można kupić, a wszystko już można kupić.

Nic się już niczym od siebie nie różni, nic nie różni oscypka od wiary katolickiej, bo jedno i drugie jest atrakcją turystyczną i nawet oscypkowi zabrano godność. Kiedyś służył do jedzenia, ludzie wyrabiali go i jedli go, bo byli głodni, bo po to był, takie było jego zadanie; dziś już nie, dziś oscypek jest atrakcją, częścią programu zwiedzania, ludzie stoją na mrozie i kupczą owocem swojej pracy, sprzedają go skośnookim Azjatom, ciemnokarnacjowym Włochom, czy Hiszpanom, niskim Japończykom, wysokim Niemcom, bladym Skandynawom i brunatnym Murzynom, sprzedają oscypki razem z ich godnością, razem z przeznaczeniem, zadaniem, razem z sercem, które wkładali w stworzenie każdego oscypka nasi przodkowie, to serce wędruje teraz prosto do układu pokarmowego Europy, zjadane przez Europę, połykane przez Europę, bez żadnego szacunku, czy rytuału, bez kawałka uznania idzie prosto w sam środek dupy Europejskiego molocha, w kiblu ląduje, wysrywane we wszystkie lśniące kible Świata.
Wiara niczym się nie różni, bo też straciła sens, bo też jest sprzedawana, gdy kiedyś dla wiary się żyło i z wiarą szło się przez życie, i za wiarę umierało, i wypierdalać!, krzyczy wiara, jakakolwiek nie jest, jakakolwiek by nie była, jakikolwiek czeka ją los, to chce ona losu godnego, więc wypierdalać!, krzyczy, kiedy ktoś, kto też już dawno temu stracił godność, podaje przez ladę wiarę w postaci figurki Matki Boskiej za 2,40zł sztuka, a za 6,80zł, mówi, mogę pani dać wiarę luminescencyjną, co świeci w nocy na lodówce i jęczy wiara w agonii, bo nawet zdechnąć jej nie pozwolą, za dobrze interes idzie.

Kup sobie Boga, skurwysynu, kup, przywieź do swojego kraju, kup sobie, kurwa, całą Polskę, bo tym jest teraz Polska, figurką z wakacji przywiezioną jest, z Krakowa, z Warszawy, z Oświęcimia, z Zakopanego, figurką górala, ciupagą, zasranym Barbakanem w skali 1:100, tym jest Polska w Europie, pamiątką, która kurzy się na zapomnianej przez Boskiego właściciela półce, a wraz z nią kurzymy się my i tym kurzem się kiedyś podusimy, i zgnijemy razem z oscypkiem, i nawet nikt się nas nie wystraszy, bo żadnych chorób unikalnych nie mamy, tacy jesteśmy, kurwa, bezosobowi i sztuczni, i jednorazowi, i odpustowi, i nieprawdziwi, i na sprzedaż.

Obudziłam się, wyjrzałam przez okno i zobaczyłam ogromny targ, opowiedziała mi dziś koleżanka wspomnienie z wakacji i to wspomnienie podobne jest do Europy, podobne jest do innych krajów, Niemcy budzą się rano, patrzą przez swoją wschodnią granicę i targ widzą, a na targu wszystko, plastik, styropian, szkło i mięso, a wszystko tanie jak gówno, bo inaczej by nie szło. Mięso, tak, mięso, bo już nawet ciałem kupczymy, jak te kurwy, tylko gorzej, bo z hipokryzją, okradani z życia, już nawet stać na ulicy nie wolno, bo zaraz wycieczka z Włoch, Azerbejdżanu, Iraku, czy skądkurwakolwiek przystanie i zdjęcia będą robili, kiedy człowiek rozmawia na ulicy z kimś, kiedy po pracy, zajęciach, czymkolwiek, stoi zwyczajnie, jebana wycieczka przystanie i będzie zdjęcia robiła, jak w zoo pierdolonym, jak w galerii osobliwości, a za nimi przewodnik, w stu językach tłumaczy, das ist Polish étudiante et étudiant después de clase, who are hovoriť about studies, cyk, cyk, klisze, karty pamięci, nośniki zapełniają się obrazami okazów gatunku, obrazami egzotycznej rasy zamieszkującej Przenajświętszą RZECZ POSPOLITĄ Polską.

Żadnego, kurwa, szacunku. Poszanowania życia ludzkiego, przestrzeni, prywatności. Wszystko dawno sprywatyzowane i sprzedane zagranicy. Wszystko na bazarach, sklepach i punktach informacji.

Myślisz, że jesteś lepszy, inny? Że to nie, że to Cię nie dotyczy? Że poza tym jesteś, kurwa, że w huja to my, a nie nas? Się mylisz, studencie, pracowniku, uczniu, szefie i huj-wie-kim-tam-sobie-jesteś. Możesz być biznesmenem, aptekarzem, artystą malarzem, albo menelem, a i tak jeden huj, bo na dworcach sramy w ten sam sedes, a na ulicy jesteśmy taką samą atrakcją turystyczną. Nikt nie pyta jak masz na imię. Nikogo nie interesuje, że lubisz Muncha, albo Miles'a Davis'a. Srają na Twoją osobowość razem z całą Twoją oryginalnością, odmiennością, unikalnością, rodziną, dziewczyną i całym pierdolonym życiem. Jesteś tylko produktem, wystającymi zza kołnierza kurtki ustami, nosem, brwiami i czołem wchodzącym pod czapkę. Tym jesteś na pamiątkowym zdjęciu i martwy na nim jesteś jak kłoda, a nawet martwiejszy, bo na nic się nie przydasz, tylko kurzem obsiądziesz w albumie, wyblakniesz, zniszczejesz, aż znikniesz zupełnie i nikt Cię nie zapamięta, za to wszyscy z łatwością zapomną. Każde cyk aparatu to śmierć zadawana Twojemu życiu. Każda figurka sprzedana cudzoziemcowi dla zysku to kolejny tom historii tego kraju spalony w piecu kowala, wykuwającego kolejną pamiątkę w żywym ogniu bólu utraconej tożsamości. Każdy oscypek sprzedany nie jako pożywienie, a jako osobliwa potrawa tubylców to nóż do sera wbity w kozie wymiona, z których mleko zmieszane z krwią tożsamości narodowej zrodzi kolejny oscypek. I tak, kurwa, do zajebania, do śmierci, do całkowitej utraty, wysiedlenia się tam, skąd przyjeżdżają turyści, bo turyści niedługo zamieszkają tutaj i będą robić turystyczne dzieci w naszych łóżkach, które sprzedamy im razem z całym domem, jako pamiątkę, w której będą mieszkać.

A gdzie indziej nie będzie nam inaczej. Gdzie indziej też do nas przyjadą, a my usłużnie wybudujemy dla nich hotele, ośrodki wypoczynkowe, galerie, muzea, teatry i kina, a gdy już wszystko będzie gotowe, rozłożymy na nowo swój targ, kolorową folią chroniony przed deszczem i wyłożymy na lady koszyki z oscypkami, widokówkami, figurkami, ciupagami, bezimienną flagą i płaczącą Matką Boską.

sobota, 7 listopada 2009

Regulamin

-To prawda, że regulamin Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego zabrania prowadzenia zaawansowanej gry wstępnej między regałami?
-Nie wiem, nie czytałam regulaminu.

piątek, 6 listopada 2009

Big city life

Wyjeżdża dziecko ze wsi do wielkiego miasta i myśli, że jest lepsze. "Bo u nas, w Krakowie..." mówią, po tygodniu mieszkania i studenckiego życia. Śmieszne to.

Jak się człowiek przeprowadzi do Chin, to nie stanie się Chinczykiem. Jak się przeprowadzi do RPA, to nie będzie Murzynem. Jak wyjedzie do większego miasta, to nadal będzie ze wsi.

Bo dziecko może wyjść ze wsi, ale wieś nigdy nie wyjdzie z dziecka.

czwartek, 5 listopada 2009

Womonster

Będzie szukał mężczyzna kobiety i znajdzie mężczyzna kobietę. I, jeśli mu się uda, to trafi dobrze. Jeśli mu się uda i trafi dobrze, na kobietę, która będzie zafascynowana, ciekawa i ogólnie mniej pojętna od faceta, to trafi na taką kobietę, którą będzie mógł czegoś nauczyć - świata, życia, może nawet wbijania gwoździ. I zadowolony będzie facet, szczęśliwy i dumny z efektów nauki. Cieszyło go będzie, że kobieta tłumaczy sobie swój świat jego słowem i cieszyło go będzie, że kobieta robi tak, jak on chce. Będzie czuł się jak demiurg i zadowolony będzie ze swojego dzieła. I będą tak żyli w zgodzie, szczęściu i robieniu śniadania na zmianę, aż pewnego dnia kobieta zrobi się na tyle podobna do faceta, że ten, patrząc na nią z przerażeniem stwierdzi, że stworzył potwora.

środa, 4 listopada 2009

Replay

Ludzie mają tragiczne ciągoty do powtarzania, bądź stwierdzania faktów w sposób, jakby były one dostępne tylko im, a oni sami byli dla nas-nieświadomych-niosącymi światło zbawcami. Na przykład komentowanie czyjegoś wyglądu.

"Ale on jest wysoki!"

Tu, jak widzimy, Mędrzec z kosmosu (że tak osobę z nadzwyczajnym, transcendetnym wręcz poziomem postrzegania, pozwolę sobie nazwać) łaskawie udostępnia nam i wszystkim w zasięgu słuchu, informację o tym, że bliżej-nie-określony-w-tym-przykładzie-ktoś jest wysoki. Bo nikt, naturalnie poza oświeceniowcem, tego nie widzi. Normalne, prawda?

Inna sytuacja. Malarz, powiedzmy, maluje napis na ścianie budynku. Jak wiadomo, nie jest w stanie zrobić tego w sekundę, więc efektu końcowego nie zobaczymy od razu. Jest to proces, proces powstawania. Jednak niektórzy, obdarzeni nadzwyczajnym talentem, wiedzą o tym lepiej, niż inni, z samymi pracującymi włącznie, toteż muszą im to oznajmić w sposób tak entuzjastyczny, jakby właśnie odkryli nowy kontynent, albo szczepionkę na tryper:

"Panie majster, tam jest napisane 'IMNAZJUM', 'G' pan zgubił!"

Owszem, można traktować powyższy przykład z przymrużeniem oka i nawet się zaśmiać, w żart obrócić, ale załóżmy, że przez cały czas pracy koło malarza przejdzie sto osób-zawał serca (z nadmiaru niezwykłych informacji o zaginionym 'G', oczywiście) murowany.

W ten właśnie sposób rodzi się chęć, by w tym kraju legalne było posiadanie broni bez zezwolenia. No chociaż gładkolufowej.

W każdym razie, kiedy przed chwilą kontrolnie popatrzyłem na ten tekst, zrozumiałem, dlaczego tak niewielu lubi Szatana. I odechciało mi się pisać.

wtorek, 3 listopada 2009

Popaprańcy

Mianem popaprańców określam funkcjonujące w filmach i literaturze, humanopochodne formy nie-życia, zwykle powołane do działania przez wirus, kosmiczne fale, boską karę, albo inne bliżej nieokreślone coś. Prowadzę sobie nawet taki mały ranking, które były najgroźniejsze.

Miejsce pierwsze zajmują popaprańcy z I am legend, bo były szybkie, zwinne, silne, potrafiły bez marudzenia przyjąć kilka pocisków 9mm. i przede wszystkim były inteligentne.

Drugie miejsce mają żywe trupy z remake'u Świtu żywych trupów z 2005. roku. Zombie jak to zombie, każdy wie, o kogo chodzi, ale tamte były wyjątkowe. Biegały.

Third place mają porypy z 28 days later i 28 weeks later. Te pierwsze za styl, werwę i brak idei w mordowaniu, a drugie za udowodnienie całemu światu, że jednak mogą, potrafią i chcą biegać w dzień. Minus jednak za rodzinne wycieczki w drugiej części.

Jednak absolutne Grand Prix mają zombie z kanadyjskiej produkcji o wymownym tytule Fido. Co za styl, co za klasa, co za przesłanie! No i ten słodki dymek...

niedziela, 1 listopada 2009

Święto

Z okazji ciężkiego kaca, tłustego rosołu w kubku, słodkiego pischingera i strachu przed papierosem życzę Wam wszystkim, aby to smutne jak pizda święto Wszystkich Zmarłych było jednak trochę weselsze.