środa, 4 listopada 2009

Replay

Ludzie mają tragiczne ciągoty do powtarzania, bądź stwierdzania faktów w sposób, jakby były one dostępne tylko im, a oni sami byli dla nas-nieświadomych-niosącymi światło zbawcami. Na przykład komentowanie czyjegoś wyglądu.

"Ale on jest wysoki!"

Tu, jak widzimy, Mędrzec z kosmosu (że tak osobę z nadzwyczajnym, transcendetnym wręcz poziomem postrzegania, pozwolę sobie nazwać) łaskawie udostępnia nam i wszystkim w zasięgu słuchu, informację o tym, że bliżej-nie-określony-w-tym-przykładzie-ktoś jest wysoki. Bo nikt, naturalnie poza oświeceniowcem, tego nie widzi. Normalne, prawda?

Inna sytuacja. Malarz, powiedzmy, maluje napis na ścianie budynku. Jak wiadomo, nie jest w stanie zrobić tego w sekundę, więc efektu końcowego nie zobaczymy od razu. Jest to proces, proces powstawania. Jednak niektórzy, obdarzeni nadzwyczajnym talentem, wiedzą o tym lepiej, niż inni, z samymi pracującymi włącznie, toteż muszą im to oznajmić w sposób tak entuzjastyczny, jakby właśnie odkryli nowy kontynent, albo szczepionkę na tryper:

"Panie majster, tam jest napisane 'IMNAZJUM', 'G' pan zgubił!"

Owszem, można traktować powyższy przykład z przymrużeniem oka i nawet się zaśmiać, w żart obrócić, ale załóżmy, że przez cały czas pracy koło malarza przejdzie sto osób-zawał serca (z nadmiaru niezwykłych informacji o zaginionym 'G', oczywiście) murowany.

W ten właśnie sposób rodzi się chęć, by w tym kraju legalne było posiadanie broni bez zezwolenia. No chociaż gładkolufowej.

W każdym razie, kiedy przed chwilą kontrolnie popatrzyłem na ten tekst, zrozumiałem, dlaczego tak niewielu lubi Szatana. I odechciało mi się pisać.

Brak komentarzy: