środa, 15 stycznia 2014

Mad world

Po latach wracam do dawnej, może nawet licealnej, filozofii i powoli dociera do mnie, że to nie ten kulawy hedonizm, który uprawialiśmy, nie zpauperyzowany nihilizm, który był nam banderą, nie Fukitol 50mg w kieliszkach, który spożywaliśmy był tą, tak wtedy kuszącą, autodestrukcją. Teraz właśnie, przez każdą z ośmiu godzin w biurze niszczymy się w taki wyrafinowany sposób. Wszystkie godziny na uczelni, każda minuta przed komputerem, pojedyncza sekunda, którą spędzamy nie tam, gdzie byśmy chcieli, każdy oddech i chwila, których nie dzielimy z tymi, z którymi chcemy - to jest prawdziwa autodestrukcja. Za dwadzieścia, trzydzieści lat spojrzymy wstecz i powiemy tak, osiągnęliśmy to, jesteśmy wyskillowanymi do granic możliwości profesjonalistami ze stabilnym saldem i bez jednego wspomnienia, które otwierałoby w nas furtkę prawdy. Pierwsi jebańcy nowej ery, pionierzy zmarnowanych nadziei, prekursorzy stabilizacji i pewności, którą tak chętnie przyjęliśmy zamiast prostych słów dobranoc we właściwym miejscu i dziękuję do właściwej osoby.

Mam deja vu.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

mimo rozpędzonej autodestrukcji, która trawi twój potencjał i ambicje, nadal świetnie piszesz.