niedziela, 19 stycznia 2014

Disconnected child

Od zawsze miałem niezdrową tendencję do szukania tego fajnego tam, gdzie sugerował świat. Nawalić się w weekend, bo to jest takie fajne mimo tego, że, zdychając na kaca dzień później, wszyscy patrzyli po sobie i nikt nie chciał na głos przyznać, że nie ma w tym nic fajnego. Cała masa tych fajnych rzeczy rozbita w pył przez jeden spokojny wieczór, przez film ze znajomymi, przez słuchanie Mad world na słuchawkach w dusznym i mokrym MPK, to wszystko pozwoliło mi zrozumieć, że lepiej zostawić fajne rzeczy fajnym ludziom.

Albo po prostu jestem nudny, bo tak też może być.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

jejku, te ostatnie wpisy takie dojrzałe. nadzieją i szczęśliwością okraszone z lekka... nastąpiła jakaś duchowa przemiana. to wzruszające.