Siadam nadal wieczorami na klatce schodowej i czytam coś, bo przecież coś trzeba czytać, a teraz akurat Stasiuka, kupiłem jakiś czas temu i w miarę czytania przypominają mi się jakieś rzeczy. Koszulka adidas, czarna, z jakby herbem, za duża, bo na mnie wszystko jest za duże, nawet o północy, w upał taki, że myślałem tylko o tym, czy śmierdzę od oblepiającego mnie potu. I niebieska sukienka też tam była. Piosenki o miłości, bo w pewnych momentach wszystkie piosenki są o miłości, jakieś niezdarne zdania wielokrotnie nieskładne, coś o pluciu z mostu, może ławka bez oparcia.
Świadomość, panowanie nad sobą, bycie sobie okrętem i sterem, kapitanem i panem, paskudna właściwość, bo żadne wspomnienie nie jest mętne, wszystko brutalnie wyraźne.
Od jakiegoś czasu tytuł każdego wpisu to tytuł jakiejś piosenki. Dziś straszny smut.