Śniło mi się ładne dziecko, a wcześniej chyba koty.
Poza tym fejsys in plejsys.
Wiesiek szuka dziewczyny. CV wraz z listem motywacyjnym, życiorysem i zdjęciami proszę przesyłać na adres e-mail: jitbfcku@gmail.com
Mile widziane duże cycki oraz miłe usposobienie. Dodatkowe punkty za granie w gry.
Fiu, fiu, można zagwizdać z aprobatą za każdym razem, kiedy ma się przed oczami wizję własnego pogrzebu w tej chwili. Całe masy smutnych jak pizda ludzi, którzy mokną w deszczu, albo upale. Przetaczające im się po głowach całe Niagary jeszcze świeżych wspomnień, kant trumny radośnie wbijający się w ramiona tych kolegów, którzy poczuli się w obowiązku nieść ją, żeby później, na jakiejś stypie móc mówić, że to właśnie oni świadczyli ostatnią posługę i ziemia sypana z rąk, całe tony ziemi, masa tak ogromna, że grabarze praktycznie nie mają co robić.
Więc leżysz skulony w łóźku, kołdra nachodzi Ci na brodę i masz nadzieję, że w rzeczywistości przyjdzie choć ćwierć tej gromadki, która pochód wykorzysta do odświeżania dawno zapomnianych znajomości, a później rozejdzie się po domach z myślą w stylu był chłop, nie ma chłopa.
Znowu gdzieś zgubiłem wątek, chyba jestem zmęczony.
Rozważamy wyjazd do Częstochowy 10. sierpnia, na turniej. Kto wie, może akurat.
W radio leciał kawałek jakiejś gwiazdki w rodzaju tych, co imię "Wiola" piszą przez V i znikają w niewiadomych okolicznościach po około pół roku urzędowania na listach przebojów. O miłości był, bo czasami wszystkie kawałki są o miłości.
Chyba przegrałem zawody w jebaniu systemu. Nowy koleżka właśnie macha szpachelką odziany w buty Pumy, koszulkę Nike i spodnie LeCoqSportif.
Za to ja od rana tłumaczę Wieśkowi, że starszips łer ment tu flaj, ale chyba sie nie wyspał, bo nie kuma. Dońć hi noł pampid ap, czy co?
Jakieś sto lat temu, paląc szluga na górce za blokami, splunąłem w stronę motyla, co usiadł na trawie i jeszcze jak ślina pikowała w jego stronę dotarło do mnie, że trafię i zrobiło mi się głupio. Podniosłem go ostrożnie, otarłem ze śliny i odleciał.
Taka to historia.
Odkąd pamiętam męczy mnie kwestia świaomości, jak to jest, że zespół zmysłów zespolonych tworzy pamięć i ego tak trwałe, skoro komórki w ciele całkowicie zmieniają się co kilka lat i po tym czasie człowiek już sam ze sobą nie ma nic wspólnego.
Jakim cudem, pomimo zmian zewnętrznych i tych w środku udaje się człowiekowi zachować pamięć o przeznaczeniu, czy jak tam kto lubi to nazywać. Co decyduje o wyborze danych, które będą przechowywane, która komórka ma informacje o reakcjach, skąd płyną impulsy powodujące kołatanie serca na czyjś widok, a gdzie jest pamięć związana z zapachem gum Turbo, które przychodzą razem ze wspomnieniami po łyku zielonej Nestea peach.
W Metrze 2033 przeczytałem ciekawą teorię o przeznaczeniu. Nie zgadzam się, ale jest ciekawa. Coś jakby przeznaczenie w postaci nici fabularnej, którą znajdujemy, albo nie i idziemy po niej do kłębka, a wtedy jest łatwiej, albo nie idziemy po niej i wtedy jest trudniej. Patrząc wstecz na to, co było po drodze mógłbym znaleźć wyjaśnienie dla kilku rzeczy, ale nie chcę, bo konformizmu wyrzekłem się jak litości.
Nie, wcale nie chciałem o tym. To miał być kolejny list miłosny do dni utraconych od dni utraconych, jak każdy wpis na tym blogu, jak każda notka, ta wkurwiona i ta spokojna, jak każdy tekst, który udało mi się zamknąć kropką. Ale wydaje mi się, że z tą nicią to nie jest takie proste, że to nie jest fabuła od a do z, czy nawet nie po kolei, jak w Grze w klasy, czy Memento. To bardziej przypomina Zagubioną autostradę, w której nie ma Szatana, który kupiłby duszę, albo Drabinę Jakubową tylko bez kręgarza.
Skończyliśmy Cowboy Bebop i ja się nie zgadzam, żeby ta fabuła tak się skończyła, bo w tej historii nie ma ani Spike'a, ani Vicious'a. Jest tylko ja, ty i świat w roli schwarzcharakteru.
Bang.
Czytam Metro 2033 i poza tym, że kurewsko zazdroszczę warsztatu, to zacząłem się zastanawiać, czy chciałbym dożyć czasów, w których z nostalgią będzie się wspominało pierdzenie osiem godzin w biurze i codzienną walkę z wyborem pomiędzy tysiącem identycznych artykułów. Proste życie bez wygód i wyborów, urzekająca wizja dla takich leniwych kurew, jak ja.
Kupiłem sobie kurtkę w moim rozmiarze i czarne spodnie rurki. Jeszcze okulary w grubej oprawce z czarnego plastiku, hujowa fryzura i będe całkiem hipster. Bo buty na rzepy już mam.
No to jest ten konkurs literacki i nie wiem, co na niego stworzyć. Mam projekt tryptyku o samotności współczesnej, solóweczka o sensie istnienia bytów wartych siedem złotych brutto ubruttowione za godzinę zegarową oraz rzecz o miłości w czasie rzeczywistym. Które brzmi najlepiej?
Świat cię oszukał, bo przecież mówił, że Everest marzeń to słowacka wódka, niemiecki samochód i duńskie klocki, tak mówił, kiedy miałeś dziesięć lat i wszystko, o co prosiłeś Świętego Mikołaja to Pegazus ze Złotą piątką i Action Man z samochodem, a dostawałeś cukierki i piórnik. Świat cię oszukał w najbardziej skurwysyński sposób, zupełnie, jakby budzik obudził cię, przekonanego, że jest niedziela, żeby uświadomić ci bolesny jak widok twej miłości w objęciach jakiegoś frajera, poniedziałek. Oszustwo, bo przecież całe życie walczyłeś o tego zasranego GameBoya nawet nie color i teraz, kiedy już możesz go mieć, nagle okazuje się, że nie chcesz, bo ta era minęła bezpowrotnie i już nikogo nie jara GameBoy, bo teraz aktualne są samochody, szczęście i niezależność, a ty stoisz tylko, oszukany i zdradzony, z bolesnym klockiem w ręku złorzeczysz tym wszystkim skurwysynom, którzy wmówili ci, że receptą na szczęście jest posiadanie komputera, albo innego gówna, sami osiągając to, co naprawdę ważne. Wszystkie reklamy kolorowych zabawek z niemieckich gazetek reklamowych, wszystkie opowieści kolegów o zagranicznych wczasach, każde oryginalne buty, które widziałeś na ich nogach, teraz wiesz, że to wszystko była pułapka, ale teraz jest za późno. Duńskie klocki zamieniłeś więc na Euro, niemieckie samochody na polską komunikację samochodową, a słowacki alkohol został wyparty przez alkohol z zagranicznych sieci sklepów. Leżysz więc co wieczór pod swoją poliestrową kołdrą z promocji i wyobrażasz sobie jak wyglądałby świat gdybyś wiedział wcześniej, ile rzeczy byłoby innych gdyby ktoś dla odmiany zadbał o to, żebyś poznał prawdę i w tym jednym akurat masz rację, bo nie jesteś do końca winny, bo ktoś rzeczywiście zrobił cię w huja.
Do psychologa można się zapisać na fundusz? Od jakiegoś czasu jestem niezmiernie ciekaw diagnozy.