wtorek, 10 sierpnia 2010

Kiedyś

Czasem mi się gubią różne rzeczy.
Gubią mi się koszulki, zapalniczki, spinki, przypinki, srele morele i taka nitka między mną, a nimi się rozciąga i taki się poszarpany czuję, z duszą rozfurgotaną między zamglonym tutaj i niepewnym, niedookreślonym tam.

To chyba chodzi o słowa, tak mi się wydaje, słowa, słowa, słowa. Się kreśli obraz słowem, bo coś musi być jakieś i nie można powiedzieć bez słów, że coś jest jakieś, albo, że coś tam i ogólnie i szczególnie, zupełnie jakby słowa determinowały czasoprzestrzeń między jednym, a drugim fotelem i wszystko zamyka się w jakimś nieokreślonym kiedyś.

I te zapalniczki są, trwają, w tych zapalniczkach zamyka się coś w rodzaju, bo ja wiem, niepewności, że owszem, coś, sporo nawet, jest, że coś jednak istnieje, mimo słów, wtórnej negacji i całego tego memłania na odwrót po to, żeby odsunąć od siebie myśl o pustce wciągającej duszę jak implozja spowolniona drastycznie i rozłożona na raty mijających dni, tygodni, miesięcy, życia w końcu i tak pewnie do śmierci, bo takie rzeczy się wydają realne kiedy się ma dwadzieściapare lat i wiara nie rozpruła się jeszcze do końca, kiedy wiara nie rozpruła się tak na dobrą sprawę wcale i nadal dużo w niej myśli o takich fajnych rzeczach, jak do końca, jak miłość, przywiązanie, słabość, albo gapienie się w siebie przez całą noc i chodź tutaj; no więc w tych zapalniczkach jest właśnie taki urywek tej pożądanej rzeczywistości, że kiedy nastąpi to właśnie nieokreślone kiedyś, to jednym pstrykiem będzie można przywołać duchy przeszłości i to wszystko wróci, będzie można to wszystko na nowo poustawiać na stabilnym już gruncie i zbudować wokół tego tą już solidną, prawdziwą otoczkę, w której zamknie się wtedy i takie już zostanie, trwałe i z dużym napisem PUKANIE ZEPSUTE, PROSIMY WYPIERDALAĆ na drzwiach.

Czasem mi się gubią różne rzeczy i ja dobrze wiem, gdzie one się gubią i po co one się gubią, dobrze wiem, że kiedyś wyrwą nas z letargu, przypierdolą w serce jak defibrylator i wszystko się obudzi, ja w to wierzę, śmiej się, ale nic więcej nie mam. Kiedyś będę miał i przyjdzie czas uderzyć kółeczko zapalniczki opuszkiem kciuka i stopi się jebany lodowiec, wyleje się przez oczy i już nic nie będzie miało znaczenia.

Kiedyś.


Brak komentarzy: