niedziela, 30 czerwca 2013
przyznam się szczerze
No nie stać mnie zwyczajnie na Suzuki Baleno, co robić.
piątek, 28 czerwca 2013
koz ajm poet
A egzaminator powiedział, że jeżdżę jak pizda. Od razu wiedziałem, że huja się zna.
wtorek, 25 czerwca 2013
stopniowanie rzeczowników
Gdyby wybierać z trzech stopni rzeczownika hipster, aktualnie jestem na poziomie hipst, czyli najniższym, bo najwyższy to the hipstest.
niedziela, 23 czerwca 2013
Boom bidy bye bye
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że w żadnym wypadku nie jesteśmy tymi, którzy nie słodzą kawy oraz nie chrzczą whisky coca colą, z wykręconą miną utrzymując przy tym, ze nam to smakuje. Nie w tym wymiarze, czasoprzestrzeni, czasookresie. Na Teutatesa, my nawet siedmioletnią metaxę zalaliśmy pepsi. I nie wyrzekamy się tego tak, jak nie wyrzekamy się jedzenia szynki w piątek, jak wszystkich ukradzionych windowsów, jak żadnej niezapłaconej empetrójki, jak każdego palca w dupie. Amen.
czwartek, 20 czerwca 2013
Taka smaka
Kupiłem nestea green peach i przez chwilę miała smak gum balonowych z dzieciństwa, donalda na przykład.
To nie na upał narzekajcie, a na wilgotność powietrza.
wtorek, 18 czerwca 2013
Teniszus
Mam jakiegoś halluksa, czy coś, na malym palcu prawej nogi i uwiera mnie bolesnie skurwisyn. Do tego kiepsko z polskimi znakami przy pisaniu posta ze smartfona.
Za to wymyśliłem, że będę pisal z Kotem mocno pesymistycznego bloga o życiu w skurwiałym kapitalizmie oraz kilku innych rzeczach. Wydaje mi sie, że to może być dosyć poczytne. Jak się uda, to dołączy do nas Hiryu. Jego filozofia pod tytułem "wszystko jest bez sensu, i tak wszyscy umrzemy" nada się idealnie. Tylko najpierw trzeba będzie mu jakoś przetłumaczyć, że akurat to nie jest bez sensu.
Moglibyśmy się nazwać na przykład mocnoniechętni, co by było na flow reklam aktualnych. Mogę zrobić próbę?
Otóż nikt nie myśli o tym, co bedzie później, generacja mnichów zen. A później, to my wszyscy, proszę ja Was, moi drodzy, umrzemy, najpewniej jakąś brzydką śmiercią i wcale nie bedzie tak, jak na filmach, gdzie tłumy dzikie płaczą, a na końcu jest ładny moral, nie. Znikniemy, a Ziemia będzie się kręciła bezczelnie, nic sobie nie robiąc z naszej tragedii. Nikt nie wspomni naszej historii, a co gorsza nie zdążymy przeczytać wszystkich książek, które chcieliśmy.
Tak, zgadza się, znowu muszę pracować w pracy. #bezsensu
niedziela, 16 czerwca 2013
skeczys
You may be able to prolong your life, but it's not like you can escape your unevitable death, is it?
Przerażające, jak celnie potrafi podsumować ludzkość fikcyjna postać nieludzka.
kamień
A ten kawałek dobry, jak bardzo lubię polską muzykę teraz, tak ten mi się jakoś podoba. Ta dziewczyna chyba taka ładna.
sobota, 15 czerwca 2013
berserker
My love for you is like a truckBERSERKER!Would you like some making fuckBERSERKER!Bardzo dobry kawałek. Graliśmy w piłkę przed chwilą, przegonili nas gówniarze znowu. Ale w Tekkena by dostali do zera, tak sobie to tłumaczę.
piątek, 14 czerwca 2013
bieda
Na szczęście dziś piątek.
środa, 12 czerwca 2013
simple as that
poniedziałek, 10 czerwca 2013
Wszystkie dni zimy
Świadomość jest wszystkim, mógłby rzec Zaratustra, bo jeśli odpowiedzi istnieją, to leżą zaraz obok pytań.
niedziela, 9 czerwca 2013
Nie-typowy love song
Miałem coś napisać, ale mi umknelo, bo radio Wieśka zagrało Tequila Sunrise, ciągnące za sobą wspomnienia dni kiedy słońce świeciło częściej i lepiej, a oranzada na miejscu kosztowała trzydzieści groszy i nikt nie myślał, co będzie potem, tych dni, w których niektóre rzeczy były bardzo ważne i wydawało się, że już zawsze, albo, że nigdy, w każdym razie człowiek nie czuł się zobligowany nie używać słów określających absoluty, tak, z tej perspektywy można by rzec, że byliśmy Sithami. Nie, to nie jest list miłosny do dni utraconych, to nie jest też nostalgiczna wycieczka po snach, w których siedzieliśmy na przewroconym drzewie, ty w niebieskiej, albo żółtej sukience, a przed nami świeże sciernisko. To jest chyba kolejna próba rozliczenia się z przeszłością, próba jak zwykle skazana na fiasko, bo zawsze się pragnie każdego oddechu i liczy się każda kolejna sekunda, jak gdyby ktoś zamknął nas w trumnie dwa metry pod ziemia, a my nie umiemy dwucalowego uderzenia. Fiasko tym większe, że piszę to ze smartfona, który jest w pewnym sensie milczacym dowodem skurwienia się, przyznaniem, że znów postawiliśmy materię ponad rozumem, dlatego tak często brakuje nam polskich znaków i piosenek na końcu posta.
Miało być o czymś innym, ale jak zwykle zapomniałem i wyszło jak wyszło.
500 days of Summer - polecam obejrzeć. Szczególnie kiedy nie wierzy się ani w przypadki, ani w przeznaczenie.
miałem już dziś nic nie pisać
Łysy, Piotrek i trzeci typ, o którego się trochę martwię, że znowu wyjdzie mi Cichy.
Poza tym dzieciaki na drugim piętrze napierdalają i w całym pionie się niesie. Dobrze, że chociaż nie dymią przesadnie i nie jebie z wentylacji, bo się można normalnie za darmo ujebać.
Na dodatek zaczęliśmy Cowboy Bebop i jest świetny. W nieważkości dym z fajek nadal unosi się w górę.
środa, 5 czerwca 2013
małe rzeczy
poniedziałek, 3 czerwca 2013
sobota, 1 czerwca 2013
Bjutiful pipol
Gdybym był antycznym filozofem, to nazywalbym się Suchoklates z Abwehry.
Fajnie mi się gra Lee i nie wiem, czy to dobrze, czy źle.