piątek, 15 czerwca 2012

Parasol

Parasol kupiłem, bo zgubiłem gdzieś tamten fajny, aluminiowy. Rzeczy się gubią gdzieś i już nigdy się ich później nie widzi. A to charakterystyczny parasol był, z końcówką zaklejoną taśmą klejącą, bo gdzieś mu się odpadła końcówka zapobiegająca nakapywaniu deszczu do tego drążka, znaczy filaru konstrukcji, jak to się nazywa? W każdym razie zgubił się i taśmą zakleiłem.

To dobry parasol był. Czapka z daszkiem w motyw z Duck Hunt też mi się zgubiła, na uczelni. Jednego dnia zostawiłem, drugiego już nie znalazłem i tak już jest zgubiona chyba z rok. A to dobra czapka była.

Gubią się parasole, czapki, zapalniczki, raz nawet zgubiłem buty. Nike, dziurawe były strasznie i z przypalonymi sznurowadłami, ale je lubiłem. I tak samo jak rzeczy gubią się ludzie, są, są, a później ich nie ma, bo zaczynają mieć swoje własne życie, albo gdzieś wyjeżdżają, albo wieszają się, a tacy nie dzwonią już nigdy, nawet, jak czegoś potrzebują.

Jakiś miesiąc temu powiesił się kumpel z liceum. Nie utrzymywałem z nim jakiegoś specjalnego kontaktu, ot, jak się przypadkiem spotkaliśmy, to się porozmawiało, obgadało nieobecnych i tyle. I nagle pewnego dnia dzwoni Marian, że Sajmon się powiesił i pogrzeb w poniedziałek. I w sam raz, jak się okazało, kupiłem tydzień wcześniej garnitur; z niesmakiem wydając na niego pieniądze rzekłem "To teraz się żeńcie, albo umierajcie, żeby nie wisiał na darmo" i wykrakałem chyba. A pogrzeb ładny był, koledzy motocykliści wyli silnikami, koledzy strażacy wyli syrenami, reszta wyła łzami, albo tylko stała. Już na cmentarzu przeszedł koło mnie Sajmon i zrobiło mi się zimno w buty, aż musiałem zapytać Mariana, czy też go widział. Brat, podobny toczka w toczkę, ta sama mimika, gesty.

Pstryk, nie ma, end, finito.

Parasol kupiłem, bo łało z tydzień i jak kupiłem, to się ładnie zrobiło. A świat kręci się dalej i ma gdzieś to, co sobie ktoś myśli, albo co ktoś robi.

Brak komentarzy: