środa, 11 maja 2011

Kosmos

Postanowiłem po latach śmigania w adidaskach, glanach, czy innych trzewiczkach sobie kupić trampki za dychę. Przemierzając przestwór sklepów wyboru natrafiłem nareszcie na hurtownię. Jak tylko tam wszedłem, od razu poczułem zapach, ten charakterystyczny smród chińskiego kleju, równie chińskiej gumy, i kawałka szmaty a w umysł przygrzmociło mi bez pardonu tsunami wspomnień, z dzieciństwa totalnego w stylu wczesnej podstawówki z lekko pachnącą pleśnią salą korekcyjną; podstawówka bardziej zaawansowana, wrześniowy, słoneczny dzień na boisku; zima, gimnazjum i wagary, które jakimś cudem nie zaowocowały odmrożeniem stóp; znów gimnazjum, piwnica u b-boyów i wino z porzeczek, cierpkie, ale słodkie...

- Czuję trampki! - Rzekłem do Magdaleny podekscytowany.
- No, strasznie śmierdzi. - Odrzekła lekko zdegustowana Magdalena.

Trampki za dychę kosztują teraz 15,99zł. i już przy pierwszym założeniu urwałem jedno oczko od sznurówek. Coś świetnego, jak Bóg i partia dadzą, że w lipcu jeszcze będę pracował, to zainwestuję 60zł. w Smithy.

Brak komentarzy: