wtorek, 26 stycznia 2010

Scena 23.

To było gdzieś w dziewięćdziesiątym szóstym, musiało być jakoś wtedy, bo pamiętam, że wyszedł Rap i gwałt Nagłego Ataku Spawacza i przestawiłem się z Kapitanów na czerwone Sobieskie, a poza tym na nadgarstku czas wskazywał mi komunijny Casio, fajny, chociaż bez podświetlania.
No więc był jakoś '96 i już wtedy człowiek wiedział, że nie zajdzie daleko, bo niby jak można zajść daleko napierdalając się godzinami po pyskach, godząc się wieczorem przy szlugu w krzakach zwanych laskiem, a jeśli ktoś miał kawałek szczęścia i ojca najebanego do poziomu podłogi, to jeszcze przy winie typu Patykiem pisane, Bacarat (ten z fajnymi kartami na okładce), albo podobnym Lapinie sądeckim, chociaż to ostatnie najmniej przypominało klasyczną siarkę.

Fakt, bywały lepsze dni. Szczerze mówiąc, to zwykle bywały lepsze dni, bo wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że źle dopiero będzie, że trzy czwarte ekipy będzie miało zawiasy, pozostałej jednej czwartej się tak nie lapnie i pójdą siedzieć, niektórym matki umrą z przepicia inne na krótko uratuje esperal, ktoś zajebie się na motorze, a kto inny zejdzie na raka, ten, co akurat nie palił, naturalnie, 'cause reality can be a bitch, i tak to się kręciło.

Ale wtedy był ten '96, była zima, pewnikiem zima, albo jesień, bo szlugi zamokły mi w tajnej skrytce i szedłem wkurwiony do klatki suszyć je na grzejniku (czyli jednak zima), a w klatce spotkałem kumpla i już było pewne, że ta pizda z parteru zaraz wyjdzie i zacznie drzeć mordę, żebyśmy spierdalali do domów, bo przecież nie zamierzaliśmy do siebie milczeć.
Dłonie miałem zmarznięte, albo nie, wszystko jedno, jak się ma tyle lat, to jest zawsze cieplej, szczególnie, jak się człowiek wkurwi. No więc suszyliśmy te pety, na szybko, dwa i palić, żeby ta szmata nie zdążyła wyjść i nawet nam się udało, to poszliśmy do tego lasku, co nie był laskiem i żadnego z nas nie dziwił już poszarpany pornos na wilgotnej ziemi, do takiego ścierwa się nawet schylić szkoda było, bo tylko człowiek ręce upierdoli, więc tylko żeby odpalić szluga, pogadać i wtedy pierwszy raz w życiu uświadomiłem sobie jak źle być gnojem, który nie ma zapałek i grosza przy dupie.

Brak komentarzy: