środa, 16 września 2009

Chłyt martetingowy

Ostatnio bardzo popularnym marketingowym zabiegiem jest umieranie. Normalnie umrze ktoś i momentalnie jego akcje podskakują tak, że z sufitu zostaje wspomnienie deszczochronu. Dziś, a raczej już wczoraj Patrick Swayze. Aktor i muzyk, którego od piętnastu lat wszyscy mieli w dupie i nikt o nim nie pamiętał nagle stał się obiektem rozmów całego świata.
Trochę przed nim Michael Jackson, znany z gazet, owszem, ale jako domniemany pedofil i człowiek z plastiku, a po śmierci stał się opłakiwanym, cenionym i szanowanym człowiekiem.
Strach się bać co będzie, kiedy umrze taki, dajmy na to, eee... Kto aktualnie jest głównym złym świata? No nieważne. W każdym razie śmierć jest pięknym rozwiązaniem, jeśli ktoś cię nie lubi, ma w dupie, nie zna, albo nie pamięta. Umrzyj, a los się odwróci.

Ale nie o tym chciałem. Otóż zakochałem się w jednej aktorce porno. Kruca bomba, ale świnia.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

taka już teoria życia..."żyjesz po to żeby umrzeć" =>